Nagroda Nobla za jego twórczość. Henryk Sienkiewicz otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury w 1905 roku. Uważa się, że Nagroda ta przyznana mu została za całokształt jego twórczości i wybitny wkład w polską literaturę. Twórczość Sienkiewicza zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ jego powieści, oparte na
Przedstawiamy galerię ośmiu wybitnych polskich uczonych, którzy może i dokonali przełomowych odkryć, ale w przypadku Nobla musieli obejść się smakiem. To oczywiście nie wszyscy nominowani Polacy, którzy ostatecznie nie zdobyli nagrody, ale w odniesieniu do tych Panów naprawdę można powiedzieć: niewiele brakowało. 1. Kazimierz Funk (1884–1967) W tamtych czasach poszukiwano przyczyn wielu chorób, takich jak beri-beri, szkorbut, krzywica… Z poszukiwaniem tych przyczyn wiąże się odkrycie witamin – pisze Marek Borucki w I tomie książki „Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat”. Funk wydzielił z otrąb ryżowych pierwszą witaminę – B1. To on wymyślił samą nazwę „witamina”, łącząc łacińskie słowa vita – życie i amina – związek chemiczny zawierający grupę aminową. W następnych latach wyodrębnił inne witaminy i dał początek całkiem nowemu działowi medycyny. Zajmował się też badaniami nad insuliną – dzięki niemu Polska stała się trzecim jej producentem na świecie. Był czterokrotnie nominowany do Nagrody Nobla: w 1914, 1925, 1926 i 1946 r. Niestety, nigdy mu jej nie przyznano, mimo tak ogromnego wkładu w rozwój medycyny – komentuje Borucki. Zobacz również:Jak Stalin traktował radzieckich noblistów?Siedmiu wybitnych Polaków, o których nie wiedziałeś, że byli ŻydamiAż wstyd przyznać, w jakie rzeczy wierzyli polscy geniusze. Ale czy na pewno? 2. Kazimierz Fajans (1887–1975) Polski fizykochemik odkrył w 1912 roku prawo przesunięć promieniotwórczych. Pozwala ono w prosty sposób ustalić położenie wszystkich znanych pierwiastków promieniotwórczych na tablicy Mendelejewa. W tym samym czasie do podobnych rezultatów doszedł fizyk Frederick Soddy, dlatego prawo to nazwano regułą Soddy’ego-Fajansa. Oprócz promieniotwórczości Polaka zajmowały też badania kryształów i cząsteczek. Stworzył metodę oceny, czy cząsteczki łączy wiązanie kowalencyjne czy jonowe, obecnie znaną jako reguła Fajansa. Mimo niezaprzeczalnych zasług Kazimierz Fajans nie dostał Nobla „za karę” (źródło: domena publiczna). Choć był niemal pewniakiem do chemicznego Nobla w 1924 roku, nie dostał go… za karę! I to nie z powodu własnych przewin, ale przez niedyskrecję szwedzkiej prasy. Dziennik „Svenska Dagbladet”, zazwyczaj dobrze poinformowany w temacie nagrody, poprosił uczonego o przesłanie zdjęcia do zilustrowania artykułu o werdykcie. Inne media oficjalnie pisały o pewnym zwycięstwie Fajansa. Kazimierz Fajans na zdjęciu wykonanym podczas kongresu w Monachium, 1928 (fot. Friedrich Hund; lic. CC BY Po tym wszystkim Komitet ogłosił, że w tym roku nagrody z fizyki i chemii nie przyzna nikomu! Podobno właśnie dla ukarania paplających niepotrzebnie dziennikarzy. Kolejne dwie nominacje również nie przyniosły uczonemu Nobla. 3. Wojciech Świętosławski (1881–1968) Kolejny niedoszły polski noblista z dziedziny chemii. Jego praca magisterska, w której wyłożył teorię budowy związków dwuazowych i oksymów, była tak dobra, że przyjęto ją jako doktorat. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku porzucił laboratorium w Moskwie i wrócił do kraju. Pracował na Politechnice Warszawskiej, poświęcając się kalorymetrii – badaniu technik pomiaru ciepła powstającego w wyniku reakcji chemicznych i różnych procesów fizycznych. Wybitny chemik profesor Wojciech Świętosławski na zdjęciu z okresu, w którym piastował funkcję rektora Politechniki Warszawskiej (źródło: domena publiczna). Świętosławski skonstruował urządzenia pomiarowe, które umożliwiły między innymi wyznaczenie dotychczas niemierzalnych wartości ciepła promieniowania blendy uranowej, ciepła absorpcji promieni przenikliwych i ciepła hydratacji cementów. Polski chemik wynalazł też kriometr – przyrząd do bardzo dokładnego określenia temperatury topnienia i krzepnięcia roztworów oraz określania stopnia czystości substancji. Dzięki niemu koszt takich badań spadł z około pięćdziesięciu tysięcy dolarów do dziesięciu. Komitet Noblowski nigdy nie docenił naukowych osiągnięć Świętosławskiego, za to nad Wisła mógł on liczyć na najwyższe zaszczyty. W latach 1935–1939 piastował nawet stanowisko ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego (źródło: domena publiczna). Piętnaście osób zgłosiło go do Nagrody Nobla. Był nominowany w 1936, 1950, 1957, 1958, 1960 i w 1962 roku. Czemu Komitet go pominął? Niezbadane są jego wyroki… 4. Rudolf Stefan Weigl (1883–1957) Rudolf Stefan Weigl, „Polak z wyboru”, jak określa go Marek Borucki, studiował zoologię na Uniwersytecie Lwowskim. W czasie I wojny światowej pracował w Wiedniu jako bakteriolog wojskowy. Autor książki „Wielcy zapomniani Polacy”, pisze: Później na ochotnika zgłosił się do szpitala zakaźnego, w którym leczono tyfus. Pracował w obozach jenieckich na Morawach oraz w szpitalach wojskowych w Tarnowie i Przemyślu (…). Postanowił wówczas pokonać tyfus, który dziesiątkował ludzi na świecie. Stefan Weigl był nominowany do Nagrody Nobla aż dziewięciokrotnie! (źródło: domena publiczna). Uczony wykorzystał wszy jako zwierzęta laboratoryjne oraz materiał do produkcji szczepionki. Pierwsze serum nie było doskonałe – wypróbował je na sobie i ciężko się rozchorował. Ale ostatecznie badania przyniosły pożądany skutek. Jego szczepionka uratowała życie wielu osób. Weigl był tyle razy nominowany do medycznej Nagrody Nobla, że musiało to już być nudne. Jego kandydaturę zgłaszano w 1930, 1931, 1932, 1933, 1934, 1936, 1937, 1938 i 1939 roku. Jednak po wojnie polski rząd wycofał poparcie dla Weigla w wyniku nieprawdziwych oskarżeń o kolaborację z hitlerowcami. Uczony przeszedł prawdziwą próbę tożsamości, bowiem jeszcze w czasie wojny Niemcy proponowali mu obywatelstwo, objęcie profesury w Berlinie oraz poparcie w staraniach o Nobla. A Rudolf, kierując się polskim patriotyzmem, zawsze te propozycje odrzucał. 5. Mieczysław Wolfke (1883–1947) Polski fizyk habilitował się w 1913 roku u samego Alberta Einsteina. Mając zaledwie siedemnaście lat stworzył i opatentował prototyp telewizora, który nazwał „elektroskopem bez drutów”. A był to zaledwie pierwszy z serii jego wynalazków. Profesor Mieczysław Wolfke podczas wygłaszania odczytu pt. „Nowe cząstki elementarne” przy aparaturze doświadczalnej, marzec 1935 rok (źródło: NAC). Zdjęcie oraz podpis z książki Marka Boruckiego „Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat” – część 2. Jego szerokie zainteresowania naukowe były z jednej strony dowodem geniuszu, z drugiej zaś stały się przyczyną braku osiągnięć na miarę Nobla. Jak opisuje to w swojej książce Marek Borucki: (…) profesor prowadził badania nad holografią, to jest nieznaną dotąd metodą tworzenia obrazów trójwymiarowych na płycie fotograficznej. Wykazał możliwość wykorzystania interferencji do zapisywania informacji, czyli wzajemnego oddziaływania na siebie dwóch lub większej liczby elementów zjawisk. Wprawdzie o rezultatach swojej pracy opublikował artykuł w czasopiśmie „Physikalische Zeitschrift”, ale nie zajmował się więcej tym ważnym odkryciem, pochłonięty innymi badaniami. To był błąd. Gdyby Wolfke skupił się na holografii, mógłby osiągnąć nieśmiertelną sławę. Z jego odkryć skorzystali inni naukowcy. W latach 1948–1951 badania nad otrzymywaniem obrazów trójwymiarowych, z pozytywnym rezultatem, prowadził brytyjski fizyk węgierskiego pochodzenia Dennis Gabor. W 1971 roku otrzymał za nie Nagrodę Nobla. 6. Ludwik Hirszfeld (1884–1954) Ludwik Hirszfeld to polski lekarz, bakteriolog, immunolog, a przede wszystkim – twórca nowej dziedziny nauki: seroantropologii. Bada ona na przykład częstość występowanie poszczególnych grup krwi w różnych grupach etnicznych. Zbyt zagmatwane? Hirszfelda można zapamiętać całkiem prosto: to on nadał nazwy grupom krwi. Dzięki niemu transfuzje nie były już loterią, po której pacjent z niewiadomych przyczyn przeżywa lub nie. Od tego momentu było wiadomo, że trzeba przetaczać krew konkretnej grupy, by zabieg zakończył się sukcesem. Ludwik Hirszfeld, twórca nowej dziedziny nauki – seroantropologii (źródło: domena publiczna). 9 stycznia 1950 roku znakomity uczony został nominowany do Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny. Jego kandydaturę zgłosił amerykański profesor immunologii i bakteriologii Ernest Witebsky (1901–1969). Nagrody jednak nie otrzymał, ku zdumieniu świata naukowego (…) – konstatuje Borucki w 2 tomie książki „Wielcy zapomniani Polacy, którzy zmienili świat”. 7. Rafał Lemkin (1900–1959) Polski prawnik-karnista był doceniany na arenie międzynarodowej i zapraszany na konferencje dotyczące unifikacji prawa karnego. Najważniejszą okazała się dla niego konferencja madrycka z 1933 roku. W referacie nawoływał do ustanowienia przez Ligę Narodów konwencji umożliwiającej ściganie za zbrodnie przeciwko ludzkości. To on stworzył termin „genocide” – „ludobójstwo”. Badał rzeź Ormian, Wielki Głód na Ukrainie, wreszcie Holocaust. Shoah przeżył szczególnie boleśnie, bo mimo że sam był bezpieczny (przebywał wówczas w USA), naziści zamordowali ponad czterdziestu członków jego rodziny. Ale jego praca nie poszła na marne. Borucki pisze: Pojęcie „ludobójstwo” upowszechniło się na całym świecie, a pierwszy raz zostało użyte podczas procesu zbrodniarzy wojennych w Norymberdze. Lemkin brał udział w tym procesie jako doradca sędziego Sądu Najwyższego USA, Roberta H. Jacksona, głównego amerykańskiego oskarżyciela zbrodniarzy wojennych. Rafał Lemkin (na zdjęciu stoi pierwsze z prawej) otrzymywał nominację do pokojowego Nobla niemal przez całe lata 50. (źródło: Culturaldiplomacy; lic. CC BY Rafał Lemkin otrzymał dziesięć nominacji do pokojowej Nagrody Nobla. Jego kandydatura była zgłaszana przez całe lata 50. (pierwszy raz w 1950, ostatni – w 1959), a jednak nigdy jej nie otrzymał. Wydaje się to tym bardziej kuriozalne, że później Nagrodę Pokojową przyznawano ludziom o wątpliwych zasługach dla ludzkości. – stwierdza Marek Borucki. 8. Hilary Koprowski (1916–2013) Hilary Koprowski, zwany Pasteurem znad Wisły, miał dwie pasje: biologię i grę na fortepianie. Jednocześnie kończył studia medyczne i konserwatorium muzyczne w Warszawie. II wojna światowa zmusiła go do opuszczenia kraju. W Stanach Zjednoczonych pracował nad szczepionką na wirus polio wywołujący chorobę Heinego-Medina, zwaną też paraliżem dziecięcym. Sukces odniósł w 1949 roku. Przygotowana przez niego doustna wakcyna okazała się skuteczna i rok później podano ją pierwszemu dziecku. Hilary Koprowski, genialny chemik oraz miłośnik gry na fortepianie (fot. Mariusz Kubik; lic. CC BY Wielu naukowców na świecie wyraziło swoje ubolewanie z powodu nieprzyznania Hilaremu Koprowskiemu Nagrody Nobla za tak znaczące epokowe odkrycie, a nawet nazywano to wielkim skandalem – relacjonuje Marek Borucki. Tym bardziej, że w 1954 roku wyróżnienie to otrzymał amerykański mikrobiolog John Franklin Enders, właśnie za badania nad wirusem polio. *** To oczywiście nie wszyscy Polacy, którzy otarli się o Nobla. W 2012 roku trzymaliśmy przecież kciuki za Aleksandra Wolszczana, odkrywcę pierwszych planet poza Układem Słonecznym. Na Nobla od lat czeka też profesor Krzysztof Matyjaszewski, jeden z najczęściej cytowanych chemików na świecie, czy profesor Wacław Szybalski, którego prace otworzyły drogę do terapii genowej. Ale Ci Panowie żyją (życzymy sto lat, a Panu Profesorowi Szybalskiemu sto pięćdziesiąt!) i ich szansa na najbardziej prestiżową nagrodę w świecie naukowym jeszcze nie zgasła. Ośmiu wymienionych powyżej na zawsze pozostanie, niestety, geniuszami, którzy prawie otrzymali Nobla. Bibliografia: Borucki Marek, Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat, wydawnictwo Muza, Warszawa 2015. Tenże, Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat, część 2, wydawnictwo Muza, Warszawa 2016. Cieśliński Piotr, Czy Aleksander Wolszczan dostanie Nobla z fizyki?, „Gazeta Wyborcza”, [dostęp: Chojnacka Justyna, Kazimierz Fajans i badania reakcji jądrowej, „Przyroda – zeszyty toruńskie”, zeszyt 1, [dostęp: Fuksa Janusz, Wspomnienia z Kijowa. Wojciech Świętosławski, Wrocław 2010 [dostęp: Lissowska Małgorzata, Kazimierz Funk – twórca „polskich” witamin, niedoszły noblista, [w:] More Maiorum, [dostęp: Oficjalna strona Nagrody Nobla [dostęp: Strona Fundacji Profesora Wacława Szybalskiego [dostęp: Nagroda Nobla należy dziś do najbardziej prestiżowych nagród na świecie. Tym większym zaszczytem jest fakt, że Czerwony Krzyż znalazł się wśród laureatów aż 4-krotnie. Jednym z pierwszych nagrodzonych został w 1901 roku Henry Dunant. W latach 1917 i 1944 prestiżowe wyróżnienie odbierał Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża, a w 1963 wspólnie Międzynarodowy Komitet Już dzisiaj poznamy tegorocznego laureata literackiej Nagrody Nobla. Parę minut po dowiemy się, kogo wyróżniła Akademia Szwedzka W zeszłym roku nagrody odebrali Olga Tokarczuk i Peter Handke. Nagroda dla Austriaka budzi do dzisiaj wiele kontrowersji Co ciekawe, literacki Nobel budził sprzeczne emocje - jednym spędzało sen z powiek samo pragnienie wyróżnienia, innym na nim w ogóle nie zależało Co 50 lat publikowane są raporty archiwów Akademii Szwedzkiej. I tak dowiedzieliśmy się, że szansę na nagrodę miał Witold Gombrowicz, a Zbigniew Herbert ze względu na swój pobyt w klinice psychiatrycznej nie miał na nią najmniejszych szans Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej W 1897 r. członkowie Szwedzkiej Akademii dowiedzieli się z testamentu Alfreda Nobla - wynalazcy dynamitu - że mają stać się jury międzynarodowej nagrody, przyznawanej co roku jakiemuś pisarzowi za "najwybitniejsze dzieło o tendencjach idealistycznych". Członkowie Akademii, której zadaniem była troska o czystość języka szwedzkiego i popularyzowanie szwedzkiej literatury, nie czuli się powołani do oceniania literatury światowej. Pięć lat później - w 1901 r. - uznali jednak, że francuski poeta Rene Sully Prudhomme spełnia podane w testamencie Nobla kryteria i przyznali mu nagrodę. Nobel nie dla wszystkich? Już ta pierwsza w historii literackiego Nobla decyzja akademików wywołała kontrowersje. Lew Tołstoj był zgłoszony do nagrody i uchodził za najpoważniejszego kandydata. Gdy nagrodzono Prudhomme'a 42 najwybitniejszych szwedzkich artystów i pisarzy (z Augustem Strindbergiem, który także Nobla nigdy nie dostał) napisało do Tołstoja list z przeprosinami za decyzję Akademii. Pisarze podkreślali, że nie identyfikują się z ocenami grona akademików. W odpowiedzi Tołstoj napisał: Wielu klasyków literatury XX w. obeszło się bez Nagrody Nobla. James Joyce nigdy nie został nawet zgłoszony do Nobla, Graham Greene natomiast nominowany był aż 12 razy pomiędzy 1950 a 1966 r., ale nagrody nie dostał. W roku 1961 został zgłoszony do Literackiej Nagrody Nobla Tolkien. Jego kandydatura została odrzucona z powodu "drugorzędnego statusu prozy" – jak napisano w ujawnionych po pół wieku dokumentach Szwedzkiej Akademii. W ocenie noblowskiego jury "Władca Pierścieni" "w żadnej mierze nie dorasta do rangi literatury najwyższej próby". Nobla w 1961 r. otrzymał jugosłowiański powieściopisarz Ivo Andric. Literacki Nobel nie dla Gombrowicza Szanse na otrzymanie Nagrody Nobla w 1969 r. miał Witold Gombrowicz - wynika z ujawnionych w styczniu 2020 r., po 50 latach, archiwów Akademii Szwedzkiej. W tym samym roku jednak polski dramaturg zmarł, a literackiego Nobla otrzymał Irlandczyk Samuel Beckett. Kandydaturę Witolda Gombrowicza w 1969 r. zgłosił wykładowca Uniwersytetu Yale Jan Kott. O tym, że Gombrowicz był traktowany jako jeden z faworytów, świadczy opracowanie eksperckie zlecone przez Akademię Szwedzką teatrologowi Perowi Erikowi Wahlundowi na temat twórczości "czterech wielkich dramaturgów". Do tego grona oprócz Polaka zaliczono także Samuela Becketta, Eugene'a Ionesco oraz Jeana Geneta. Nobla dostał Beckett, choć przewodniczący Komitetu Noblowskiego Anders Oesterling zgłosił zastrzeżenia, opisując twórczość irlandzkiego dramaturga jako "negatywną i mającą depresyjny charakter". W 1974 roku wśród kandydatów do literackiego Nobla byli Graham Greene, Vladimir Nabokov i Saul Bellow, Akademia zdecydowała się jednak nagrodzić szwedzkich pisarzy Eyvinda Johnsona i Harry’ego Martinsona. Skandal wybuchł wcale nie dlatego, że żaden z laureatów nie był szerzej znany ani ceniony poza granicami Szwecji, chodziło o to, że obaj nobliści byli czynnymi członkami Szwedzkiej Akademii i brali udział w głosowaniu. Bellow dostał Nobla w 1976 r., ani Greene, ani Nabokow nie dostąpili tego wyróżnienia. DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ! Olga Tokarczuk dla Onetu: nie było lepszego momentu, żeby dostać Nobla Katarzyna Janowska ze Sztokholmu: zwyciężyła literatura! Trzy słowa, które trzeba zapamiętać z przemowy Olgi Tokarczuk Nagroda Nobla. Rewersy medali w kategoriach fizyka i chemia (drugi od lewej u góry), fizjologia i medycyna (pierwszy od prawej u góry). Pierwsza od lewej u dołu - w kategorii literatura. Dwie pozostałe to obie strony medalu Nagrody Pokojowej Akademia eurocentryczna? Szwedzka Akademia w przeszłości wielokrotnie oskarżana była o eurocentryzm. Na liście pominiętych są Thomas Pynchon, Cormac McCarthy, Jorge Luis Borges, Julio Cortazar. Najczęściej jednak wskazywanym amerykańskim pisarzem, który na Nobla zasługiwał, ale go nie otrzymał, jest zmarły w 2018 r. Philip Roth. Nobla nie dostał z rozmaitych powodów - politycznych, obyczajowych. Można spekulować, dlaczego; sam Roth kilka razy wypowiadał się na ten temat. - Czy gdybym zatytułował swoją powieść "Orgazm w czasach pazernego kapitalizmu" zamiast "Kompleks Portnoya" zdobyłaby ona uznanie Akademii Szwedzkiej… – zastanawiał się sam pisarz w wywiadzie dla "Svenska Dagbladet" z właściwą sobie ironią i poczuciem humoru. Miał rację - zaszkodziła mu prawdopodobnie poprawność polityczna członków Szwedzkiej Akademii. Madelaine Levy, krytyk literacka "Svenska Dagbladet", powiedziała AFP, że akademicy postrzegali Rotha jako pisarza reprezentującego w literaturze "męską perspektywę". Szwedzki wydawca Rotha, Jonas Axelsson, także uważa, że w powieściach Rotha kobiety przedstawiane są w sposób "zbyt uprzedmiotowiony" jak na gusta Szwedzkiej Akademii. Foto: SOREN ANDERSSON / East News Wisława Szymborska z Noblem w 1996 r. Problematyczny Herbert "Obiektywnie rzecz biorąc, na Nobla zasługiwał Herbert, ale chyba nie był brany pod uwagę z powodu swoich pobytów w klinikach psychiatrycznych, czego Szwedzi bardzo się boją" – napisał w liście do Giedroycia Miłosz po Noblu dla Szymborskiej w 2006 r. Herbert był poważnym kandydatem już pod koniec lat 60., głównie zresztą dzięki popularności, jaką cieszyły się przekłady jego utworów w Niemczech. Jego nazwisko wraca w drugiej połowie lat 70. Andrzej Franaszek, biograf poety uważa, że jedną z przyczyn mógł być konflikt, w jaki poeta wszedł ze swoimi wydawcami i tłumaczami z całego świata. Herbert czuł się niedoceniany, niedopłacany i nie zawsze słusznie rzucał oskarżenia. Nawet Jerzy Giedroyc zrezygnował z lobbowania na jego rzecz, uznając, że nie sposób z takim autorem współpracować. Reporterka Joanna Siedlecka dotarła do dokumentów SB z lat 60. i 70., z których wynika, że PRL-owskie służby starały się zdyskredytować poetę w oczach Akademii Szwedzkiej. Nawet jeżeli trudno uwierzyć w realny wpływ tych działań na decyzję akademików, na pewno współtworzyły one atmosferę niechęci wobec autora "Pana Cogito". Schorowany Herbert zdobył się na telegram gratulacyjny do świeżej noblistki – Wisławy Szymborskiej. "Gdyby to ode mnie zależało, to Ty byś się teraz męczył nad wykładem noblowskim" – odpisała poetka. POLECAMY RÓWNIEŻ! Polskie Noble literackie: od Henryka Sienkiewicza do Olgi Tokarczuk Literackie Nagrody Nobla dla Polaków. Tak odbierali swoje nagrody Miłosz i Szymborska Co jadają nobliści, czyli kulinarna historia słynnego bankietu W roku 1986, na 200-lecie Akademii Szwedzkiej ukazała się książka Kjella Espmarka, członka jury, literaturoznawcy, poety, prozaika i eseisty. Jego zdaniem najmniej trafne decyzje podejmowano na początku przyznawania nagrody, kiedy żyli jeszcze Zola, Ibsen, Strindberg, Czechow, a nagroda trafiała do takich pisarzy, jak Jose Echegeray, Theodor Mommsen, Rudolf Euckegen czy Henryk Sienkiewicz, którzy, choć znaczący, nie dorównywali pominiętym gigantom literatury. Nieobecność na liście noblistów Kafki, Lorki, Musila czy Prousta tłumaczy Espmark tym, że sławę zdobyli oni dopiero po śmierci. Natomiast nad kandydaturami Conrada, Joyce'a i Wirginii Woolf nie dyskutowano, bo... nikt ich nie zgłosił. Stephen Hawking nie otrzymał nigdy Nagrody Nobla. Jego prace były zbyt teoretyczne - komitet noblowski przyznaje ten honor jedynie teoriom przetestowanym w praktyce. Być może ta ostatnia praca byłaby przełomową - po potwierdzeniu obserwacyjnym hipotezy multiwersum. Niestety Nagrody Nobla nie można otrzymać pośmiertnie Watykański dziennik "L'Osservatore Romano" zastanawia się w niedzielnym wydaniu, dlaczego Jan Paweł II nie otrzymał Pokojowej Nagrody Nobla. Gazeta wyraża jednocześnie opinię, że trudno uznać tegorocznego laureata - prezydenta Baracka Obamę za pacyfistę, biorąc pod uwagę jego posunięcia dotyczące amerykańskiego zaangażowania wojskowego w Iraku i Afganistanie oraz jego stanowisko wobec aborcji. Wobec toczącej się dyskusji na temat wpływu, jaki Nagroda Nobla może mieć na prezydenturę Obamy, "upadły wszystkie wątpliwości, jakie w przeszłości przyczyniły się do fiaska najbardziej autorytatywnych kandydatur, takich jak przez długi czas wysuwana kandydatura Jana Pawła II, zgłaszanego od 1999 roku (kiedy Nobla przyznano Lekarzom bez Granic), a przede wszystkim uważanego za superfaworyta w roku 2003, po tym gdy potępił wojnę w Iraku" - napisała publicystka watykańskiej gazety. "W owym roku liczne inicjatywy i poparcie wielkiej części świata zdawały się predestynować go w naturalny sposób do tej prestiżowej nagrody, a za faworyta uważali go wręcz bukmacherzy" - przypomniała. "Jednakże Komitet mianowany przez norweski parlament nie wybrał go i wolał zamiast niego irańską prawniczkę Szirin Ebadi" - dodała. Autorka artykułu oceniła: "Papież Wojtyła uznany został przez członków jury za zbyt konserwatywnego w innych dziedzinach, a poza tym obawiano się, że jeśli wraz z nim zostanie nagrodzony Kościół katolicki, jedna religia będzie uprzywilejowana kosztem innych". "Obawy te zostały najwyraźniej przezwyciężone w znacznie bardziej kontrowersyjnym przypadku przyznania Nobla Obamie" - skonstatował "L'Osservatore Romano". Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. 20 lat po Sienkiewiczu literacką Nagrodę Nobla otrzymał w 1924 r. Władysław Reymont, pisarz bardzo już wiekowy i chory. W liście do Alfreda Wysockiego, polskiego posła w Sztokholmie noblista pisał: „Okropne! Nagroda Nobla, pieniądze, sława wszechświatowa i człowiek, który bez zmęczenia wielkiego nie może się rozebrać”. Wynalazł szczepionkę na tyfus i uratował miliony istnień. Ale uratował też tych, których w czasie wojny zatrudniał jako karmicieli wszy. Rudolf Weigl to bez wątpienia jedna z najciekawszych postaci polskiej nauki. Wyobraź sobie, że musisz do ciała przyłożyć niewielkie, drewniane pudełeczka nazywane też trumienkami. W każdym uwięzione są żywe wszy, a strona, która przylega do ciała jest zrobiona z gazy. Wsza wbije się w skórę, ale nie ucieknie. Zdrowe i najedzone wszy wkładano potem w specjalne imadełka i wstrzykiwano im riketsje, czyli bakterie tyfusu plamistego. Trzeba było aż 120 wszy, aby powstała jedna fiolka szczepionki na tyfus. Dziś może to brzmieć dla wielu upiornie, ale fakt jest taki, że wynalezienie szczepionki na tyfus, było przełomowym odkryciem w skali całego świata. Jej twórca Rudolf Weigl nie dostał jednak za swoją pracę Nagrody Nobla. Ale o tym później… Polak z wyboru i śmiertelny tyfus Zacznijmy od tego, że Rudolf Weigl był Polakiem z wyboru. Urodził się 2 września 1883 roku na terenie dzisiejszych Czech w austriackiej rodzinie. Po przedwczesnej śmierci ojca, jego matka związała się z polskim nauczycielem i to był moment, kiedy młody Weigl na tyle zafascynował się Polską, że zawsze już uważał się za Polaka. Miał zresztą potem mówić, że narodowość, to nie jest kwestia urodzenia, ale wyboru. I że tego wyboru dokonuje się tylko raz w życiu. Rudolf Weigl w 1907 r. ukończył studia przyrodnicze na Uniwersytecie Lwowskim i dalej kontynuował tam karierę naukową. Kiedy wybuchła I wojna światowa został powołany do armii Austro-Węgier jako parazytolog, czyli specjalista od pasożytów, a potem pracował w szpitalu wojskowym w Przemyślu. Jeszcze przed wojną zainteresował się tyfusem plamistym, chorobą, która dziesiątkowała ówczesny świat. Jak często się mówi, była chorobą wojny, głodu i brudu. Roznosicielami bakterii tyfusu były wszy, a za odkrycie tego faktu francuski mikrobiolog Frances Nicolle otrzymał Nagrodę Nobla. Jako ciekawostkę można dodać fakt, że sama nazwa bakterii tyfusu – Rikettsja Provazekii pochodzi od nazwisk dwóch naukowców (Rickettsa i Provazka), którzy badania nad tyfusem przypłacili życiem, bo zarazili się i zachorowali. Tyfus plamisty był przyczyną śmierci milionów ludzi. Trzeba dodać, że nim wynaleziono antybiotyki, to szczepionka była jedyną skuteczną metodą powstrzymania epidemii. Jak zarazić wszy bakteriami? „Trzeba im to w d…” To właśnie praca we wspomnianym laboratorium przemyskiego szpitala miała być przełomowa w karierze naukowej Weigla. Pracę w laboratorium nadzorował niejaki Filip Eisenberg. Uważał zajmowanie się tyfusem za fanaberię i marnowanie czasu, bo przecież jeśli wojna się skończy, epidemia ustanie i nie będzie skąd brać zarażonych wszy. To wtedy miało dojść do ostrej wymiany zdań między naukowcami, a emocje Weigla zaowocowały odkryciem przełomowej metody pozyskiwania zarażonych wszy do badań, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie zarażałby tyfusem ludzi (a bakteria przechodziła do organizmu wszy tylko, jeśli ta ssała krew chorego). Mariusz Urbanek, autor biografii „Profesor Weigl i karmiciele wszy” tak pisze o pomyśle, skąd brać zarażone wszy. „Jak nie zechcą ssać normalnie, to trzeba im to w d… – Weigl ponoć zawahał się, czy wypada przy profesorze i przełożonym użyć dosadnego słowa i zakończył inaczej - … do zadniego otworu wstrzyknąć (…) Eiselberg był (…) zbulwersowany słowami Weigla. Młody docent postanowił ratować sytuację. – A co pan myśli, że nie można? Wziął cieniutką kapilarę i pod mikroskopem, na oczach Eiselberga wprowadził do jelita wszy kroplę płynu”. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Jeśli Weigl był w stanie uzyskać w laboratorium wszy zarażone riketsjami, mógł spokojnie pracować nad szczepionką. Aby ją uzyskać, wypreparowywał z wszy jelito pełne bakterii, rozcierał w laboratoryjnym moździerzu, zalewał fenolem i to była podstawa do zrobienia szczepionki. „Wielki kapłan tyfusowej magii” – Weigl wszystko testował na sobie Weigl przetestował szczepionkę na świnkach morskich i na sobie. Chciał rozpocząć produkcję szczepionki na masową skalę i zaproponował to władzom armii Austro-Węgier, ale wojna się skończyła, a Weigl został zdemobilizowany. Skupił się już tylko na badaniach nad tyfusem, a wkrótce mógł za to wrócić do ukochanego Lwowa, gdzie uzyskał tytuł profesora. Trzeba dodać, że kiedy Weigl sam sobie aplikował szczepionkę, a następnie roztwór mogący zarazić go tyfusem, sam był po przejściu tyfusu. Obawiał się, że choroba dała mu odporność, a nie chciał eksperymentować na innych ludziach. Jego laboranci w tajemnicy przed profesorem zrobili to sami – szczepienie miała przyjąć jedna z techniczek, a następnie karmiła zakażone riketsjami wszy. Nie zachorowała. Rudolf Weigl stworzył sprawnie działającą machinę wytwarzania szczepionek na masową skalę. W laboratorium zadania były ściśle podzielone, a każdy miał swoją specjalizację. Byli ci, którzy hodowali wszy, byli karmiciele, byli ci, którzy wstrzykiwali wszom riketsje i ci, którzy preparowali zarażone insekty, aby wydobyć z nich materiał do produkcji szczepionki. Sam profesor został nawet określony potem przez pisarza Mirosława Żulawskiego „wielkim kapłanem tyfusowej magii”. Warto jednak wspomnieć, że sam Weigl i jego żona, poświęcając się sprawie, byli pierwszymi karmicielami wszy (sam Weigl dwukrotnie chorował na tyfus, także w tym czasie prowadząc badania na sobie). Z czasem karmiciele byli po prostu zatrudniani w instytucie Weigla. Pierwszy raz na masową skalę szczepionkę na tyfus zastosowano w… Chinach. A dokładnie wśród przebywających tam belgijskich misjonarzy, których dziesiątkował tyfus. Ta akcja przyniosła Weiglowi światową sławę, a papież Pius XI przyznał mu najwyższe odznaczenie, jakim Kościół może uhonorować świeckiego – Order Świętego Grzegorza Wielkiego. Była druga połowa lat 30., a szczepionki Weigla ratowały życie ludzi na całym świecie. Wojna sprawiła, że niezwykły naukowiec uratował kolejne istnienia ludzkie, nie tylko przed chorobą zakaźną. Nietykalny profesor i jego karmiciele wszy W czasie wojny szczepionka była wręcz niezbędna, a Weigl stał się osobą nietykalną, o której względy najpierw zabiegał sam Nikita Chruszczow, chcąc go (bezskutecznie) ściągnąć do Moskwy, a potem Weigla dla siebie chcieli Niemcy. Zażądano od niego podpisania Reichslity grożąc mu śmiercią, jeśli tego nie zrobi. Jak pisze w biografii Mariusz Urbanek, naukowiec miał odpowiedzieć oficerowi SS wprost: Życie dziś stało się smutne i beznadziejne… Jeśli pan, generale, dasz rozkaz mnie rozstrzelać, to chociaż dla rodziny to będzie tragedia, to jednak w gruncie rzeczy wyrządzi mi pan przysługę, a otoczenie święcie czcić będzie moją pamięć. Hitlerowskiej armii szczepionka Weigla była jednak niezbędna. To dlatego naukowiec, mimo swojej nieugiętej postawy, nie został rozstrzelany, a mógł pracować i co kluczowe w tej historii, dostał wolną rękę w zatrudnianiu ludzi w instytucie. Tym sposobem u Weigla pracowało tysiące karmicieli wszy, a jego personel był nietykalny. To chroniło karmicieli przed łapankami i wywózkami. Karmicielami wszy byli zwykli obywatele, ale też wybitni naukowcy czy artyści. Wśród nich, chociażby poeta Zbigniew Herbert, wybitny matematyk prof. Stefan Banach czy wspomniany pisarz Mirosław Żuławski. Weigl przekonywał, że do badań niezbędna jest też możliwość przebywania we lwowskim getcie. Niemcy zgadzali się na wszystko, a profesor i jego laboranci sprytnie ukrywali nadwyżki produkowanych szczepionek, dostarczając je do getta we Lwowie. Szczepionki Weigla były też dostarczane do getta warszawskiego, gdzie w 1941 roku wybuchła epidemia tyfusu. Dziś charakterystyczne fiolki szczepionek od prof. Weigla można zobaczyć na stałej wystawie w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Szczepionki trafiały również do polskiego podziemia. Żeby zrozumieć skalę przedsięwzięcia, trzeba jeszcze raz podkreślić, że do wyprodukowania jednej szczepionki potrzeba było aż 120 zarażonych riketsjami wszy. Każdego dnia w laboratorium wylęgało się tysiące wszy, które potem nosili na sobie karmiciele. Dlaczego Rudolf Weigl nie dostał Nobla? Choć Rudolf Weigl był dla wielu zupełnie zasłużenie pewniakiem do otrzymania Nagrody Nobla, nigdy jej nie otrzymał, mimo nominacji. Najpierw zadziałali Niemcy w zemście za odmowę podpisania Reichslisty, a już po wojnie zawistni naukowcy (zresztą koledzy z lwowskiego laboratorium), którzy – paradoksalnie – oskarżyli go o kolaborację z Niemcami. Nietrudno sobie wyobrazić, ile złego w powojennych czasach takie oskarżenie wywoływało, w każdym razie w 1951 r. to Polska oficjalnie wycofała kandydaturę Weigla do Nobla. W powojennych realiach fakt odmowy współpracy Nikicie Chruszczowowi również nie działał na korzyść naukowca. Lwowska przygoda profesora skończyła się wraz z zakończeniem wojny. Jeszcze nim Rosjanie zajęli Lwów po wycofujących się Niemcach, profesor Weigl wyjechał najpierw do Krościenka, a potem do Krakowa, gdzie kontynuował badania. Potem przeniósł się na Uniwersytet Poznański i tam pracował już do emerytury. Zmarł po udarze mózgu w 1957 roku w Zakopanem. Po śmierci został odznaczony Krzyżem Komandorskim i Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski oraz medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Nauka polska specjalność Rok Ignacego Łukasiewicza Przeczytaj inne artykuły poświęcone polskiej nauceCzytaj też:Sukcesy w medycynie. Polscy lekarze i ich przełomowe działania
ሒдищиճቅլ ե εդէлоφዋчθфቧሉюሒомስ сርшቡж ሠτуፖиհ
Бορоզаքէብа եյудороժቼΥйቻщ πуб
Իչ ζ вюኄМ շ иբ
Епашεβጥч цիውешАዥ зеς
Najbardziej prawdopodobną wersją tego, dlaczego matematycy nie przyznają Nagrody Nobla, jest fakt: Nobel podkreślił, że wynalazki powinny przynosić rzeczywistą korzyść całej ludzkości, a matematyka jest jednak czysto teoretyczną nauką. W końcu większość populacji nie dba o to, czy twierdzenie Fermata jest udowodnione, czy nie.
Kacper Kita W ostatnich dniach burzę wywołały słowa Olgi Tokarczuk o tym, że „nie chce, żeby jej książki trafiały pod strzechy”, bo „literatura nie jest dla idiotów”. Deklaracja laureatki Nagrody Nobla z literatury z 2018 r. spotkała się z krytyką również ze strony wielu sprzyjających jej zwykle komentatorów z lewicy. Czy noblistka popełniła „klasizm”? No i dla kogo jest literatura? Na początek refleksja osobista. Z twórczością Olgi Tokarczuk zetknąłem się po raz pierwszy podczas nauki w pewnym dobrym krakowskim liceum. Autorce daleko było jeszcze wówczas do Nagrody Nobla, ale postanowiła omawiać ją nasza polonistka - sympatyczna i o wyraźnie lewicowych sympatiach (na naszej lekcji jako kontekst do Biblii pojawiła się Maria Peszek ze swoim „Pan nie prowadzi mnie”, a w Internecie pani nauczycielka chwaliła się sympatią dla ruchu „queer” i byciem „fag-hug”, a owe x lat temu jeszcze naprawdę mało kto o tego rodzaju zjawiskach słyszał). I tak moja klasa o profilu ścisłym - ze zdecydowaną przewagą liczebną chłopaków - dostała za zadanie lekturę całego „Prawieku i innych czasów”. Skutek złączenia specyficznej lektury z dorastającymi męskimi umysłami był oczywisty. Prawie nikt nie rozumiał, o co właściwie autorce chodzi („Nie mogłaby pisać normalnie?”), za to powszechne były żarty o scenach stosunku jednego bohatera z kozą albo o seksualizacji drzewa. Gdzie ją postawić? Chłopców z mojej klasy bardzo ciężko byłoby określić mianem idiotów - prawie wszyscy byli laureatami konkursów gimnazjalnych, a klasa była jedną z najbardziej obleganych w województwie. W zdecydowanej większości dostali się później na prestiżowe studia w Polsce i poza nią. Nie byli natomiast w większości humanistami, tym bardziej humanistami o wrażliwości lewicowej (czasy rządów PO sprzyjały nawet pewnym skłonnościom w drugą stronę, choć też bez przesady). Byli w stanie mniej lub bardziej przejąć się czy zainteresować innymi, „normalniejszymi” powieściami. „Zbrodnią i karą” z jej stawianymi na ostrzu noża dylematami moralnymi. „Dziadami” i „Weselem” z ich magią i tematyką narodowo-wyzwoleńczą. Tokarczuk była dziwna i niezrozumiała. O co w tym właściwie chodzi? Mimo wysiłków nauczycielki w głowie większości została głównie scena seksu faceta z kozą. Kilka lat później Tokarczuk dostała Nobla, a tym samym stała się czołową postacią polskiego lewicowo-liberalnego salonu. Zachodnia demoliberalna arystokracja wyświęciła kolejnego członka, kolejny „autorytet”. Jedną z moich pierwszych reakcji było uznanie, że w takim razie - czy tego chcemy, czy nie - Tokarczuk stała się częścią historii. Kolejne pokolenia Polaków, polonistów, publicystów, pisarzy, eseistów, zwykłych Czytelników - również tych o bardziej konserwatywnych poglądach - będą pewnie starały się wkomponować ją jakoś w dziedzictwo naszej narodowej literatury. Tak jak kolejne pokolenia, również konserwatyści i patrioci, starają się dzisiaj - i bardzo słusznie! - czytać Miłosza czy Gombrowicza, szukając w ich twórczości treści cennych dla siebie i innych. Pani Tokarczuk niestety kolejny raz jasno pokazuje, że chce być pisarką i noblistką tylko jednego plemienia. Mówi o swoich „krajanach”, z którymi łączą ją „wrażliwość” i poglądy, starannie unikając odwoływania się do Polski i polskości. Owych „krajanów” jest zdecydowanie niewielu - sama pisarka jasno daje do zrozumienia, że to tylko elita, a nie ktoś mieszkający pod strzechą (czyli historycznie po prostu ktoś uboższy, kogo nie stać na dach). Literatura nie jest dla mas. Tym samym świadomie legitymizuje podział klasowy (kastowy?) nieuchronnie wpisany we współczesną demokrację liberalną. Mamy „elity” - klasę panującą, skupiającą w swoich rękach realną władzę poprzez media, wielki biznes, organizacje międzynarodowe, sądy i trybunały, ale również wspierających ich celebrytów i (właśnie) artystów. I mamy „masy” - ów niebezpieczny „lud”, „populus”. A nie ma niczego straszniejszego niż „populizm”. Ciemny lud powinien być kierowany przez mądrzejszych dla własnego dobra. A ciemni Polacy powinni być kierowani przez mądre „organizacje międzynarodowe” i „autorytety” z Zachodu i instytucji UE. Dariusz Karłowicz mówi tu o „funkcjonalne arystokracji demokracji liberalnej”, Rafał Ziemkiewicz o „liberalistokracji”. Nowe szaty Dotykamy tu zasadniczego problemu z ogromną częścią postmodernistycznej sztuki - czy literatury, czy malarstwa, czy teatru, czy dowolnej innej. Ze względu na zerwanie z klasycznymi wzorcami i zasadami, wedle których tworzono przez 2,5 tysiąca lat istnienia naszej cywilizacji, ta twórczość jest często po prostu niezrozumiała dla kogokolwiek poza autorem i jego oddanymi zwolennikami. Odrzucenie obiektywnego Rozumu porządkującego rzeczywistość na rzecz afirmacji subiektywnej jednostki grozi tworzeniem przeintelektualizowanego bełkotu (takiego jak twórczość wielu postmodernistycznych filozofów), zestawu banałów albo dzieł, które prawdopodobnie zawierają ciekawe i wartościowe myśli, ale po prostu są nieczytelne. Są strumieniem świadomości twórcy niezrozumiałym bez jego komentarza. Nierzadko przyjmowanym z namaszczeniem przez krytyków, którzy powtarzają, że Genialny Twórca stawia tu Niezwykle Donośne Pytania, a każdy, kto nie rozumie, ten tłuk. Klasyczna kultura przestrzega nas przed taką hochsztaplerką w baśni Andersena „Nowe szaty króla”, w której zadufany w sobie władca kroczy przed swoimi poddanymi zupełnie nagi. Krawcy zaznaczają bowiem, że owe „piękne szaty” są niewidoczne dla głupców. Ani król, ani dworzanie niczego nie widzą - bo niczego tam nie ma - ale boją się cokolwiek powiedzieć, bo przecież nie widzieć szat mogą tylko głupcy. Dopiero małe dziecko odważa się krzyknąć - król jest nagi! I tak nagie są dzisiaj europejskie liberalne salony, na których od dawna głębszej myśli politycznej czy twórczości artystycznej nie ma - ale jest dużo poklepywania się po plecach i wzajemnego utwierdzania w statusie elity. Wykluczeni z elity Ostrzej od samej Tokarczuk wypowiedział się, komentując jej słowa, pisarz Jakub Żulczyk. Jego zdaniem o żadnej pogardzie klasowej nie może tu być mowy, a ów lud chętnie „wpierdoliłby” „równościowcom”. Poza tym Tokarczuk to „przyjaciółka lewicy, feminizmu i queer”. Znakomicie widać tutaj, jakie są dla Żulczyka kryteria bycia „idiotą” oraz godnym odbiorcą literatury. Kryteria te są czysto ideologiczne i polityczne. Kto nie jest za queer, feminizmem i definiowaną przez stosunek do nich lewicą, ten jest prawdopodobnie niebezpiecznym idiotą i prostakiem. A przynajmniej nie należy do elity, która rozumie i jest godna lektury wyrafinowanej, postępowej literatury. Oboje zrywają w ten sposób z dziedzictwem innego polskiego pisarza, również kojarzonego raczej z lewicą - Stefana Żeromskiego. W jego wizji postępowa inteligencja powinna poświęcać swoje życie dla edukowania uboższych, słabszych, gorzej wykształconych, pochodzących ze wsi. Jego „Ludzie bezdomni” czy dramatyczna „Siłaczka” kończąca się śmiercią bohaterki (i to śmiercią w chłopskiej chacie, pod - a jakże - strzechą) wyznaczały przez dekady kompas moralny polskiej elity. Elity nie odrzucającej polskości ani zobowiązania wobec słabszych. No ale cóż - Żeromski pewnie się nie znał, on w końcu w przeciwieństwie do Tokarczuk Nobla nie dostał. Dla omawiania w całości jakiejkolwiek książki Żeromskiego też w mojej 12-letniej edukacji szkolnej - zapewne również dla tysięcy innych polskich dzieci - miejsca nie starczyło. Na szczęście było dla Tokarczuk.
Pan profesor Weigl poza tym że zasłużył jak mało kto na nagrodę Nobla. Był jednym z najbardziej niezwykłych Polaków zarówno jako uczony jak i w życiu osobistym. Natomiast nagrody Nobla nie dostał tylko z tego powodu że był …Polakiem. Jako Niemiec ,Francuz czy Anglik miałby nagrodę Nobla w kieszeni.

9 października 2014, 07:15 Urodzona 20 maja 1935 w Warszawie. Światową sławę przyniósł jej wywiad z Markiem Edelmanem "Zdążyć przed Panem Bogiem" z 1977 roku. Wydała także zbiory reportaży, Trudności ze wstawaniem (1990), Taniec na cudzym weselu (1994), Dowody na istnienie (1996), Tam już nie ma żadnej rzeki (1998), To ty jesteś Daniel (2001). Jej teksty były podstawą scenariuszy filmów Krótki dzień pracy Krzysztofa Kieślowskiego i Daleko od okna Jana Jakuba Kolskiego. Jej twórczość przetłumaczono na wiele języków. Jej nazwisko zestawieniach bukmacherskich się nie pojawia, ale według szwedzkich ekspertów ma szansę na literackiego Nobla. / AKPA Dziś poznamy laureata najbardziej prestiżowej nagrody literackiej na świecie. O godzinie dowiemy się, kto otrzyma Literacką Nagrodę Nobla. W tym roku na tajnej liście Szwedzkiej Akademii znalazły się nazwiska 210. nominowanych. Wśród pisarzy typowanych do nagrody jest w tym roku kilku Polaków: Adam Zagajewski, Olga Tokarczuk i Tadeusz Konwicki. W naszej galerii prezentujemy też literatów, których nazwiska pojawiały się na listach potencjalnych kandydatów do literackiego Nobla jednak tego najwyższego lauru nigdy nie dostali. 2 Typowany do literackiego Nobla od lat. Pojawia się co roku na listach bukmacherskich. Zagajewski urodził się 21 czerwca 1945 we Lwowie. Polski poeta, eseista, prozaik, tłumacz, laureat Międzynarodowej Nagrody Neustadt w dziedzinie literatury (2004). Tworzy niemal wyłącznie wiersze białe i wolne. W jego poezji znajdują się także nawiązania do mityzacji rzeczywistości i epifanii. AKPA 3 Wymieniana, w zależności od zakładu bukmacherskiego, w drugiej lub trzeciej dziesiątce typowanych do nagrody Nobla. Powieściopisarka i eseistka. Najbardziej utytuowana autorka polska średniego pokolenia. Ceniona zarówno przez krytyke literacką, jak i szeroką publiczność. Trzykrotnie nominowana do Nagrody NIKE za każdym razem zdobywała Nagrodę Czytelników. Laureatka Nagrody Fundacji Kościelskich (1997) oraz Paszportu "Polityki" (1997). AKPA 4 Ryszard Kapuścinski (04 III 1932 – 23 I 2007), publicysta, dziennikarz. Był wymieniany wśród kandydatów do Nobla 2006. Kapuściński próbował wyjaśnić świat. Kiedy czytałem po francusku jego "Heban", byłem bardzo zaskoczony tym, jak dobrze zrozumiał Afrykę. Myślę, że to jeden z największych polskich pisarzy i bardzo żałuję, że nie przyznano mu Nagrody Nobla. Dla mnie było on połączeniem między Polską i Afryką. W „Kielonku" próbowałem spłacić swój dług wobec niego - mówił w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" kongijski pisarz Alain Mabanckou. AKPA 5 Zmarły tego roku we Wrocławiu polski poeta, dramaturg, prozaik i scenarzysta. Debiutował w częstochowskim piśmie literacko-artystycznym „Głos Narodu” satyrycznym wierszem „Figa z Unry”.Według Julian Przybosia Różewicz był poetą, który „jak Minerwa z głowy Jowisza wyskakuje zupełnie zbrojny”. "Kartoteka" Różewicz to pierwszy przykładem teatru absurdu w polskiej literaturze. Czy Nobel zasłużył na Różewicza? - pytał swego czasu miesięcznik "Znak". Różewicz nie dostał go, bo tego nie chcieliśmy. W Polsce nieomal od początku towarzyszył poecie cień nieufności. Był i jest dla nas twórcą zbyt ciemnym, zbyt trudnym i w dodatku zbyt słabo budzi zbiorowe emocje - pisał wtedy Piotr Śliwiński. AKPA 6 W 1980 był rozważany jako jeden z kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. Ostatecznie otrzymał ją Czesław Miłosz. Jest najczęściej tłumaczonym polskim pisarzem, a w pewnym okresie był najbardziej poczytnym nieanglojęzycznym pisarzem SF. Jego książki zostały przetłumaczone na 41 języków i osiągnęły łączny nakład ponad 30 mln egzemplarzy. Wpływ Lema na światową literaturę SF krytycy przyrównują do wpływu H. G. Wellsa czy Olafa Stapledona. Agencja Gazeta / Fot. Krzysztof Karolczyk AG 7 Kulisy kwestii czy w ogóle autor "Pana Cogito" był kiedykolwiek brany pod uwagę przez Akademię i ewentulualnie w jakich okolicznościach został odrzucony poznamy za lat kilkadziesiąt, kiedy protokoły obrad jury staną się dostępne dla prasy i badaczy. Agencja Gazeta / KUBA ATYS 8 Urodzony 1 IV 1902, zmarł 31 I 1985, polski prozaik i publicysta. W maju 1943 po odkryciu przez Niemców w Katyniu grobów oficerów polskich zamordowanych przez Sowietów, na zaproszenie niemieckie i za zgodą polskich władz podziemnych udał się do Katynia jako obserwator ekshumacji zwłok. Po powrocie w Gońcu Codziennym ukazał się wywiad z J. Mackiewiczem pt. „Widziałem na własne oczy”, w którym zrelacjonował pobyt w miejscu kaźni polskich oficerów. W 1945 opracował białą księgę o mordzie katyńskim – "Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów" z przedmową gen. Andersa, która ukazała się w roku 1948. W 1974 uniwersytet amerykański w Kansas zgłosił Mackiewicza do Nagrody Nobla Wikimedia Commons 9 Był o krok od Nobla w 1968 r. W dniu, w którym miał zapaść wyrok, moja godność była szmatą, moja suwerenność głupstwem. Dolary, dolary, dolary - pisał sam Gombrowicz. Pisarz przegrał z Kawabatą. Wikimedia Commons 10 Polski pisarz, eseista i tłumacz literatury, autor "Mitologii". W 1968 roku oficjalnymi kandydatami wysuwanymi przez polskie środowisko literackie do Nobla byli w tamtym czasie Jerzy Andrzejewski, Jan Parandowski i Iwaszkiewicz. PAP Archiwalny / Stanislaw Dabrowiecki 11 "Sława i chwała", "Czerwone tarcze" i "Pasje błędomierskie" Iwaszkiewicza to owoc wielkich, zawiedzionych ambicji na Nobla. Wiedział, że Nobel bierze na epikę. A do tego eseje z podróży, o Włoszech, o Sycylii, pokazujące, że oto macie do czynienia z Europejczykiem z dziada pradziada, tylko tak intrygująco egzotycznym. Nawet "Podróże po Polsce", mające pokazać czytelnikowi zagranicznemu ten dziwny kraj, były takim przygotowaniem - dość przetłumaczyć na francuski i wydać u Gallimarda (śmiech). Moim zdaniem cała "Twórczość" pod kierownictwem Iwaszkiewicza była nastawiona na moment, kiedy Iwaszkiewicz tego Nobla dostanie - mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Jan Gondowicz. PAP Archiwalny / PAP 12 W 1939 roku Marię Dąbrowską zgłosił slawista z Uppsali, profesor Liljegren. Podstawą nominacji były "Noce i dnie". Komitet Noblowski zamówił recenzję u Alfreda Kalgrena, swojego stałego specjalisty od literatur słowiańskich. Była druzgocąca. I głęboko niesprawiedliwa - opisuje w "Gazeta Wyborcza". Kalgren nie rozumiał, dlaczego dzieło, liczące 2250 stron, nosi tytuł "Noce i dnie", "skoro nocą nic się nie dzieje". Bohaterowie mają zbyt drobnomieszczańskie maniery, by zmieniać noc w dzień albo robić po ciemku cokolwiek nieprzyzwoitego. Kalgren chciałby, żeby "Noce i dnie" okazały się swoistym dopełnieniem "Chłopów", żeby były polską epopeją ziemiańską. Zarzuca Dąbrowskiej, że nie wykorzystała tej szansy. "Dobra lektura na bezsenne noce" - pisał Kalgren. Komitet Noblowski kandydaturę Dąbrowskiej odrzucił, by już nigdy do niej nie powrócić. PAP Archiwalny / Henryk Grzeda 13 Narodowy wieszcz Izraela. Ma tam taką samą rangę co w Polsce Mickiewicz. Nazywany „odnowicielem poezji hebrajskiej”. Był oficjalnym kandydatem do literackiej narody Nobla w 1934 roku. Nagrodę otrzymał wtedy Luigi Pirandello, Włoch. Wikimedia Commons 14 Polski historyk kultury, filolog klasyczny, profesor Uniwersytetu w Petersburgu i Uniwersytetu Warszawskiego, członek Polskiej Akademii Umiejętności. Był jednym z najwybitniejszych i najwszechstronniejszych badaczy świata antycznego. W latach 20. kilkakrotnie zgłaszano jego kandydaturę do Literackiej Nagrody Nobla. Jak podaje Wikipedia był mocno krytykowany za swoje proniemieckie nastawienie – stał na czele tzw. Międzynarodowej Unii Intelektualnej, która w 1934 roku witała przybywającego z wizytą do Warszawy Goebbelsa. Kiedy wybuchła II wojna światowa Zieliński, za zgodą władz hitlerowskich, został wywieziony przez swojego syna do Monachium. Zatrzymał się w Schondorf nad Ammersee u syna Feliksa, nauczyciela miejscowego gimnazjum. Zmarł w 1944 i został pochowany na miejscowym cmentarzu przy kościele św. Anny. Jednak według Hanny Mortkowicz-Olczakowej, proces demencji starczej był u progu wybuchu wojny u Zielińskiego mocno posunięty i nie do końca ogarniał on wojnę i sytuację w jakiej się Polska i świat znalazły. Zmarł pod koniec wojny, ale do końca tytułował się profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Wikimedia Commons Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej

Można doszukiwać się w tym jakiegoś spisku Akademii Szwedzkiej czy twierdzić, że Herbert nie dostał tej nagrody, bo w tamtym czasie przeszedł na mocno konserwatywne pozycje, jednak nie wydaje mi się prawdopodobne, by to był czynnik decydujący o nieprzyznaniu mu literackiego Nobla.
Ekonomiści, uczcie się psychologii! – to sygnał, jaki Komitet Noblowski wysyła dziś w stronę świata nauki i biznesu. Richard H. Thaler to kolejny laureat Nobla, który został uhonorowany za wkład w rozwój ekonomii behawioralnej. Ludzie nie są racjonalni – ani w życiu, ani w biznesie, ani w finansach. Choć mit homo economicus został już dawno obalony, wiele osób wciąż przyjmuje ten fakt z wychowani na neoklasycznych teoriach wciąż trzymają się wersji, że jeśli chodzi o pieniądze, człowiek jest jak najbardziej racjonalny i dąży do maksymalizacji swojego zysku. O ile dość łatwo za nieracjonalnego uznać przeciętnego konsumenta, podatnego na wpływy marketingu i reklamy, o tyle zwykle nie myślimy w ten sposób o inwestorach albo menedżerach zarządzających wielkimi firmami. Tylko, że to też są ludzie. I jak wszyscy inni potrafią zachowywać się dziwacznie i niedorzecznie. Od Kahnemana do ThaleraTo nie pierwszy taki Nobel. Już w 1978 roku Herbert Simon dostał ekonomicznego Nobla za sformułowanie koncepcji „ograniczonej racjonalności”. Z eksperymentów Simona wynikało, że ludzie podczas podejmowania decyzji, stosują własne, bardzo subiektywne metody, które pozwalają im racjonalizować wybór przed samymi sobą. Na przykład uzasadniając go zasłyszanymi przypadkowo najgłośniejszym echem odbił się Nobel przyznany 15 lat temu Danielowi Kahnemanowi – pierwszemu psychologowi uhonorowanemu w dziedzinie ekonomii. Kahneman, razem ze swoim bliskim współpracownikiem Amosem Tverskim, uważani są za twórców podwalin ekonomii i Tversky udowodniali między innymi, że umysł człowieka nastawiony jest na to, by w efektywny sposób dostarczać mu przydatnych odpowiedzi. Sformułowali pojęcie „myślenia szybkiego” – czyli automatycznego, pomagającego podejmować natychmiastowe decyzje w sytuacjach niewielkiej wagi. To myślenie podatne jest na błędy, ze względu na to, że opiera się o heurystyki i zniekształcenia, ale pozwala też człowiekowi nie paść z intelektualnego wyczerpania przy podejmowaniu prostych decyzji dnia codziennego. Z kolei „myślenie wolne” to proces uruchamiany, kiedy dzieje się coś naprawdę ważnego. Wymaga ono od nas wysiłku, skupienia i koncentracji i, a co za tym idzie – kosztuje ludzki mózg wiele energii. Kahneman i Tversky zajmowali się też kwestią perspektywy. Są choćby twórcami pojęcia „awersji do strat”. Okazuje się, że zasadniczy wpływ na nasze decyzje może mieć sposób sformułowania problemu. To, czy powiemy „ten plan ratunkowy pozwala uratować 100 osób z pięciuset” zamiast „przy tym planie ratunkowym 400 z 500 osób nie przeżyje” ma zasadnicze znaczenie. Ból spowodowany stratą jest znacznie większy niż to, ile możemy niektórych badań mogą napawać przerażeniem. Okazuje się na przykład, że sędziowie rozpatrujący wnioski o zwolnienia warunkowe wydawali znacznie więcej przychylnych decyzji w sytuacjach, kiedy byli… najedzeni niż głodni. Jak widać, konsekwencje naszej nieracjonalności mogą być bardzo poważne. Na tyle poważne, że w 2017 roku ekonomiczny Nobel znów trafia w ręce orędownika łączenia psychologii z w służbie dobrobytu i szczęściaRichard H. Thaler pracuje na University of Chicago Booth School of Business. Jego najbardziej znaną książką (wydaną także po polsku) jest „Impuls. Jak podejmować właściwe decyzje dotyczące zdrowia, dobrobytu i szczęścia”. Ma on też na koncie kilka prac napisanych wspólnie z Kahnemanem. Thaler postuluje podejście, które nazywa „libertariańskim paternalizmem”. Chodzi o to, by z jednej strony ludzie mogli dokonywać wolnych wyborów, ale by z drugiej – otoczenie zewnętrzne pozytywnie motywowało ich do takich decyzji, które sprawią, że będą oni żyli dłużej, zdrowiej i lepiej. Jeśli więc chcemy, aby ludzie zdrowo się odżywiali, nie traćmy czasu na przekonywanie ich argumentami. Po prostu zaaranżujmy takie sytuacje, w których co rusz w otoczeniu pojawiać się będzie impuls, skłaniający ich, by sięgnąć po zdrową badań z ekonomii behawioralnej jest coraz szerzej wykorzystywany w różnych dziedzinach. Z wiedzy tej korzystają politycy, biznes czy osoby odpowiedzialne za rozwiązywanie problemów przykładu, Bank of America wykorzystuje koncept mentalnej księgowości, który mówi, że nasz stosunek do wydatków zmienia się, w zależności od tego w jakiej „mentalnej szufladce” znajdują się nasze pieniądze. Skoro więc w zależności od miejsca „zaksięgowania” wydatku zmienia się nasze podejście, warto podzielić portfele inwestycyjne klientów na różne koszyki. I tak na przykład koszyk na wydatki podstawowe będzie inwestowany mniej agresywnie, natomiast na zbytki – bardziej przykładem praktycznego wykorzystania dorobku ekonomii behawioralnej w praktyce jest choćby eksperyment z Greensboro w Karolinie Północnej. Zamiast zwykłej, comiesięcznej zapomogi, nastoletnie matki dostają tam jednego dolara dziennie, pod warunkiem, że nie zajdą w drugą ciążę. Jest to więc dla nich dodatkową motywacją do świadomego traktowania tematu macierzyństwa, jak i w długofalowej perspektywie opłaca się na wolnym rynkuZupełnie innego wymiaru w kontekście ekonomii behawioralnej nabiera choćby często słyszane w mediach określenie „nastroje na giełdzie”. Tak właśnie – są to nastroje, odczucia i emocje konkretnych ludzi. Czy aby na pewno są oni zdolni pod ich wpływem do racjonalnego podejmowania decyzji?Tylko ekonomia behawioralna jest w stanie ukazać nam przyczyny kryzysu z 2008 roku i odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tyle ludzi dało się zwieść nadmiernemu optymizmowi i dlaczego ich decyzje były – kiedy patrzymy na to z perspektywy czasu – dziwaczne i niezrozumiałe. Rok 2008 ostatecznie chyba zachwiał pewnością, że klasyczna ekonomia potrafi wyjaśniać zasady rządzące Nobel jest potwierdzeniem, że ekonomia behawioralna to słuszny kierunek. To także kolejny argument za interdyscyplinarnym podejściem zarówno do biznesu, jak i finansów. Świat jest zbyt złożony, ale też zbyt ciekawy, aby patrzeć na niego tylko z jednej strony. I tylko łączenie wielu perspektyw może przybliżać nas do jego zrozumienia.—Na podstawie: Bartłomiej Dzik, Daniel Kahneman i Amos Tversky, „Decyzje”, nr 1, czerwiec 2004 Witold Gadomski, Nobel w dziedzinie ekonomii 2017 przyznany. Laureatem został Richard H. Thaler za ekonomię behawioralną, Rafał Woś, Tylko ekonomia behawioralna może wyjaśnić kryzys i chaos na rynkach, Rafał Woś, Kahneman: To biologicznie niemożliwe, aby człowiek zawsze działał racjonalnie, Witold Gadomski, Nobel w dziedzinie ekonomii 2017 przyznany. Laureatem został Richard H. Thaler za ekonomię behawioralną, Autor: Agata Mardosz-GrabowskaCenię sobie wolność, twórczą pracę i twórczy rozwój. Prowadzę zajęcia na programach The Chartered Institute of Marketing (CIM), a także – jako tutor – wspieram uczestników w rozwoju i przygotowaniach do egzaminów. Sama też przeszłam tę drogę i mam zaszczyt należeć do grona marketerów z dyplomem również zajęcia w ramach zamkniętych projektów szkoleniowo-rozwojowych – specjalizuję się obszarach takich jak branding, komunikacja oraz autoprezentacja, wystąpienia przed kamerą i biznesowy warsztat językowy. Gościnnie prowadzę zajęcia m. in. na Uniwersytecie Warszawskim i Łódzkim. Ważną częścią mojej pracy jest tworzenie profesjonalnych narzędzi edukacji biznesowej (case studies). Sporo też piszę: od artykułów o biznesie po raporty o najnowszych zjawiskach wykształcenia jestem dziennikarką (UJ) i psychologiem (SWPS). Przez kilka lat pracowałam jako wydawca i reporter w TVP, potem moja droga zawodowa powiodła mnie do Stowarzyszenia WIOSNA, gdzie kierowałam działem PR i Marketingu. Moja duma to Szlachetna Paczka 2010 uhonorowana tytułem Kampanii Społecznej pracą… coś bardzo mocno ciągnie mnie na wschód. Bieszczady, Kijów, Szanghaj. Im dalej, tym lepiej.
Lech wałęsa nie dowierzał początkowo, że został laureatem pokojowej nagrody nobla. Tę Najbardziej Prestiżową Nagrodę Na Świecie Otrzymał W Uznaniu Działań Na Rzecz Wolności I Demokracji W Polsce. Odebrała Ją Jego Żona, Danuta. W Jego Imieniu 10 Grudnia 1983 Roku W Oslo Nagrodę Odebrała Żona Danuta Wraz Z Synem Bogdanem. Literacka nagroda Nobla przyznawana jest od 122 lat. Cztery razy wyróżniono nią dwie osoby jednocześnie, a siedem razy w ogóle nie wyłoniono laureata. Wśród 119 nagrodzonych pisarzy znalazło się 17 kobiet. W ubiegłym roku prestiżowe wyróżnienie trafiło w ręce francuskiej pisarki Annie Ernaux. Akademia Szwedzka uhonorowała ją
\n\n\n\n\n \ndlaczego herbert nie dostał nobla
Wiadomo, dlaczego dostał Nobla. Ale bądźmy szczerzy, te wszystkie Noble, Oscary, Nike itd. mają się nijak do życia. Jedne powieści, wiersze, obrazy, muzyka, filmy etc. przechodzą do historii, a raczej - historia ich się nie ima, bo wciąż są 'teraźniejsze' mimo upływu lat. Natomiast te wywyższone arcyprestiżowymi nagrodami kurzą się gdzieś w lamusach pod uschniętymi liśćmi
Jeśli ktoś potrzebuje do tego wszystkiego Nobla, to nie zasługuje na Różewicza. Nobla dostaje się nie tylko w Szwecji, lecz również w kraju. Różewicz nie dostał go, bo tego nie chcieliśmy. W Polsce nieomal od początku towarzyszył poecie cień nieufności.

Dziś gala noblowska. 29 lat temu literacką Nagrodę Nobla odebrał Czesław Miłosz. Czeslaw Milosz fot. Jacek Herok/NEWSPIX.PL Źródło: Newspix.pl. Kiedy Akademia Szwedzka ogłosiła

Dlaczego nie ma Nagrody Nobla z matematyki ? Bo Alfred Nobel nie chciał by nagrodę dostał matematyk Gustav Mittag-Leffler, który odbił mu jego ukochaną. Bo nagroda ma trafiać do tych, którzy „wyświadczyli ludzkości największe dobrodziejstwa”. By nagradzać tych, którzy odkrywają prawa natury.
MarLak. Martin Luther King otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za swoje działania w celu równouprawnienia Afrykańczyków i zniesienia dyskryminacji rasowej. nie niedostał ponieważ wtedy nie było takiego czegoś. Martin Luther King otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za swoje działania w celu równouprawnienia Afrykańczyków i zniesienia
.