W wyniku zderzenia wszystkie trzy samochody mają wystrzelone poduszki, jeden pojazd ma mocno rozbitą maskę, drugi stoi z uszkodzony bokiem i zawieszeniem na DK3. Czekamy na więcej informacji ze strony Policji Nocny klub znalazł się pod lupą policji - świadkowie piszą do redakcji o niespodziewanej interwencji. DZIAD I BABA. Był sobie dziad i baba; stary się zwał Taradaj, a żonę jego nazywano Taradajką. Nie mieli na całym świecie Bożym ani piędzi ziemi, ani złamanego szeląga, ani żadnej rzeczy, która jego jest. We wsi Czubatej Woli od niepamiętnych czasów najmowali sobie pustą chatę, w której niegdyś kowal mieszkał. Dziura to w ziemi była, nie chata, ale się w niej żyło, i Taradaj z Taradajką przebyli w niej około pięćdziesięciu lat, biedując, harując, z dnia na dzień, jak Bóg dał. Bywało gorąco, bywało zimno, czasem głodno, niekiedy wesoło, jak zwyczajnie na świecie. Taradaj chodził z siekierą, z kosą, z sierpem, Taradajka też z rękami gołemi do pielenia, z sierpem, z grabiami, jak tam przypadło. Zarabiali tyle, że głodu nie było. Oszczędził się czasem grosz jaki, to trzeba było bieliznę sprawić, kożuchy odnowić, buty kupić, sukmanę, a czasem też i przepić, żeby o ciężkiej biedzie zapomnieć. Baba w węzełku u spódnicy nosiła groszaki, dziad zawiązywał je w koszulę, a rzadko ich tam się uzbierało. Najgorsza bywała zima, zwłaszcza gdy postarzeli, a Taradaj z siekierą już ledwie mógł chodzić i mniej zarabiał. Dziecka im Pan Bóg nie dał, cudze też nie miały ochoty do tej biedy przystać, i siadywali tak sami, bo w chacie, okrom kota i starej kury chudej, nie było nikogo. Jednego wieczora baba, w piecu ogień rozpaliwszy, przygrzewała ranne kluski na wieczerzę, na dworze wiatr dął okrutny, dziad na ławie leżał i stękał. — Oj, doloż ty nasza! — mówił Taradaj — drugiemu się wszystko wiedzie, jak po maśle, a tu człek calusieńkie życie męczył się, biedował, pocił, stękał i na starość nawet nic nie uciułał. Żeby choć przehulał, zostałaby pamięć, żeby zgrzeszył, pokutowaćby nie żal było, a no, życie się przewlokło, jak wóz po błocie, i niema z niego nic. Teraz już po kościach świdruje, dalej sił nie stanie, choć z głodu mrzeć. Taradajka, stojąc koło ognia, podparłszy głowę na ręku, dodała: — Oj, co prawda, to prawda! jak się nie wiedzie, to się nic nie powiedzie. Inni, nie pracując, z niczego szczęściem się podorabiali, my nic... — Człekby już i djabłu duszę dał, żeby mu trochę lepiej było na świecie — rzekł Taradaj. Baba się przeżegnała. — Anobyś nie plótł pod złą godzinę, tfu! — krzyknęła. Dziad się śmiał. — Doskwierczyła bo bieda! — To pewna, że groszby się zapaśny bardzo zdał! — westchnęła Taradajka — żeby choć po żebrach nie chodzić. Wtem drzwi od sieni skrzypnęły. Dziad i baba ulękli się mocno, i Taradaj z ławy się porwał. — Kto tam? Aż i od izby uchyliły się drzwi. — Podróżny, zbłąkany — odparł jakiś głos niemiły, który Taradajkę od ognia aż odpędził. Zamilkli oboje. Wszedł do izby jegomość, licho wie, do czego podobny, w kusym płaszczyku, w kapelusiku na głowie, jak grzybek przydeptany, w pluderkach ciasnych, z kijkiem w ręku, bo trochę na jedną nogę nakuliwał. — A wy skąd? co za jeden? — zapytał Taradaj. Mężczyzna się obejrzał dokoła, kot zlazł zza pieca, podszedł do niego i o nogę mu się otarł. — Jechałem do Czarnego Stawu — rzekł — konisko mi w drodze padło. Nie macie konia?... — Ani konia, ani kobyły, ani kozy nawet! — rzekł Taradaj. Gość zmęczony przysiadł tymczasem na ławie. — Daleko do Czarnego Stawu? — spytał. — Ani znam, ani wiem! — szepnął dziad, rad się pozbyć przybyłego, bo mu już kluski pachniały, a był głodny — idźcie do gospody, tam się lepiej dowiecie. — Niechno spocznę, noga mnie boli — mruknął gość i dodał: — Coś tu około was ubożuchno? — Jak widzicie! — odezwał się Taradaj — my zarobnicy jesteśmy, a nie szczęściło się nam. — Cóż to? dlaczego? — mówił podróżny. — Albo ja wiem? — odparł, ramionami ruszając, Taradaj. Baba, ośmieliwszy się, wylazła z kąta, twarz gościa się jej nie podobała, uśmiech miał na ustach bardzo paskudny, ale do serca im zagadał. — E! już to, co prawda — odezwała się — my to właśnie o tem gadali... dola! dola!... Ono to dola, a bywało, stary taki w gospodzie przepił i przehulał! — Jakby to ty była lepsza! — ofuknął dziad rozgniewany. Baba zamilkła. — Jaki ty był, taka i ja być musiała. Hulało się, to się hulało, to i przehulało... Gość się śmiał. — A na starość — rzekł — nie zostało nic, ani na owinienie palca! Zamilkli starzy oboje. — Hę? — odezwał się podróżny — gdyby tak parę tysiączków złotych wam... cobyście z niemi zrobili? Obojgu się im oczy zaśmiały, popatrzeli na się. — Co tam i gadać! — rzekł dziad. Mężczyzna z ławy wstał nagle. — Bardzo mi pilno do Czarnego Stawu — rzekł — śpieszno, gdybyście mnie na drogę tylko wyprowadzili, która mimo Wężowe Oko idzie do Hydkiego, tambym ja już sobie poradził. A wiecie? litość mam nad wami, dam wam parę tysięcy czystem złotem, czerwońcami... Starzy się czegoś ulękli. — Et! żarty! — rzekł dziad. — Nie żarty, kładę je na stole — zawołał gość. Baba się do dziada zbliżyła i szepnęła: — Uchowaj, Boże! w drodze ci głowę ukręci. Gość dosłyszał i rozśmiał się. — Nie ukręcę — rzekł — on sam ją sobie skręci i beze mnie, jak rozumu mieć nie będzie. Taradajowi na myśl przyszło, że o djable gadał pod wieczór, i rzekł, spluwając: — Ja duszy swej nie sprzedam! — A po jakiego kata mi dusza twoja, głupi człowiecze! — zaczął się śmiać podróży. — Ta to smród i paskudztwo... ja jej nie potrzebuję. Mam litość nad wami! Na! oto dwa tysiące, obrączkowemi... prowadź mnie na drogę do Hydkiego. I na stole począł kłaść dukat obok dukata, a złoto się tak świeciło, aż za oczy chwytało. Strach był wielki, a pokusa większa jeszcze. Wyraźnie przecie powiedział, że duszy nie chce... — No! dziejże się wola Boża! — zawołał dziad, zgarniając dukaty i pośpiesznie wiążąc je w chustę, którą baba podała, a potem prędzej jeszcze niosąc je do komory... Natychmiast czapkę i kij pochwycił i stał gotów. — Dziej się wola Boża, poprowadzę was na drogę do Hydkiego!... Podróżny jeszcze babie rzucił dukata, obwinął się płaszczykiem i już wyszedł, dziad tylko żonie głową kiwnął i wysunął się za nim. Taradajka, zostawszy sama, stała długo, jak osłupiała, przypatrywała się dukatowi to z jednej, to z drugiej strony. Zdało się jej, że to wszystko snem było. — Sen mara! Pan Bóg wiara! — poczęła powtarzać, ale dukat trzymała w ręku; wzięła go w zęby, ani ugryźć. Niepokój ją opanował, gdzie tę garść dukatów Taradaj schował. Chciała je zobaczyć, czy wszystkie były do tego podobne. Poleciała wskok do komory, macnęła po dzieży, po kieszeni opończy, wiszącej na kołku, do skrzynki... Nigdzie dukatów. Zapaliła łuczywo i poszła z niem szukać; opatrzyła wszystkie kąty, nigdzie nic. Dziwnie się jej zrobiło. — To bestja dziadzisko przemierzłe, starzyna ta, gnój ten! cóż to, bał się, żebym nie ukradła? gdzie on to włożył?... Ano mu głowę zmyję, gdy powróci, popamięta. Siadła Taradajka na ławie i poczęła myśleć. — Co my z temi pieniędzmi będziemy robili? Stary to zaraz do gospody pociągnie i pić będzie. Niedoczekanie! Toć nie jego pieniądze, ale nasze, już choćby połowę musi mi dać. To sprawiedliwość! choćby na skargę przyszło iść! Wbiegła jeszcze raz do komory szukać i nie znalazła, a zła się zrobiła bardzo. Ogień przygasł, dorzuciła łuczywa. — Co mamy sobie żałować! — rzekła. Już kury piały, a Taradaj nie wracał, baba zasnąć ani myślała, przyglądała się swojemu dukatowi, ciągle układała, co zrobić z pieniędzmi, i pilno jej było dziada doczekać, a złajać go, jak zasłużył. Drugie kury piały, gdy w sieniach drzwi skrzypnęły i dziad wszedł milczący, zmęczony, zmokły, a ławy dopadłszy, zawołał: — Babo! jeść! Kluski się pono aż popaliły, bo je dopiero teraz sobie przypomniała. Pilniejsze od klusek było łajanie starego. — A gdzieżeś to pieniądze wetknął? — zawołała. — Coś to wiary we mnie nie miał, czy co? — Zamiast je żonie oddać, toś licho wie, gdzie wściubił. Ejże! Pokazała mu pięść, a dziad ani się nawet zżymnął. — Kluski! — zawołał — to twoja rzecz, a pieniądze — moja! — A zjadłbyś kaduka! — zakrzyczała baba, biorąc się w boki — albo to pieniądze twoje! Toć nasze, nie twoje! Nasze! rozumiesz! — Nieprawda! moje! — rzekł dziad — tobie jednego czerwonego dał, to go sobie trzymaj, nie odbieram, a co moje, to moje, tego i nie powąchasz... Baba krzyknęła na całe gardło: — Tak to już? — Ano tak! a jakże miało być! — począł dziad. — Albom to ja darmo tego czarnego biesa na rozstaje wodził po błocie i słocie, nogi zrywał i strachu się najadł. Z wielkiego gniewu baba płakać poczęła, weszła do komory, zatrzasnęła drzwi za sobą i wołała przez nie: — Schowałeś je tu, w komorze, nie chcesz się podzielić, podpalę chatę, niech pieniądze i ją, i ciebie licho bierze! Dziad się śmiał. — Jaka bo ty głupia — począł — jam ich w komorze nie chował, trzymam je za pazuchą! Do komorym poszedł tylko, aby się podróżnemu zdało, żem je położył tu, bom się bał, aby mi ich po drodze nie odebrał! Pal chatę, spal się sama, a mnie co! Ja teraz o to nie dbam... Usłyszawszy to, wyszła Taradajka spłakana. Poczęła już inaczej mówić, przypominając, jak to oni z sobą tyle lat przeżyli, tyle chleba i soli zjedli, jak on był niewdzięczny za to, że go tyle razy pielęgnowała w chorobie i gdy mu głowę w karczmie rozbito, i t. d. Dziad trochę zmiękł. — Dajno kluski — rzekł — pogodzimy się! Juści ja pieniędzy nie połknę. Podała baba kluski, ale sama ich nie tknęła. Gadali i gadali, resztę nocy nie kładąc się spać, a wkońcu zaklęli się oboje, ażeby, uchowaj, Boże, nikomu w świecie nie mówić o tych pieniądzach. Baba przyrzekła, a Taradaj też powtarzał: — Albo ja głupi? Zrana się jakoś wypogodziło, poszedł Taradaj do gospody na piwo. Miał tam starego jednego dobrego druha, Pasimuchę, poczciwe bardzo człeczysko. Kazał mu dwa piwa postawić. — Wiesz, stary — szepnął mu w ucho po drugiej półgarncówce — jakby ty się zaklął, że nikomu ani piśniesz, jabym ci co zwierzył. Zaklął się strasznie Pasimucha, bodaj sczezł, bodaj świata nie oglądał, bodaj roku nie dożył i t. d. Naówczas Taradaj mu pocichu, ręką się zasłaniając, od A od Z opowiedział wszyściutko i na dowód pokazał dukata. Pasimucha oczom nie wierzył, dukata w zęby wziął, próbował kąsać, głową kiwał i wyszli z gospody na gawędę za płoty. Taradajka też, wyszedłszy z chaty, wprost pobiegła do kumy swej, do Opójduchowej, której dziecko było słabe. Poczęstowali ją krupnikiem, napiła się trochę raz, słodki był, popiła drugi. — A! moja ty Opójduchowa serdeczna i stateczna, moja ty jedyna! Jakbyś ty mi się zaklęła na duszę, na zbawienie, że nikomu nie powiecie, to jaby wam coś osobliwego zwierzyła. Opójduchowa uderzyła się w piersi kułakiem. — Czy ty mnie nie znasz? czy ty nie wiesz, że ja umiem język trzymać za zębami? A jużci się klnę na wszystko najświętsze!... Taradajka nachyliła się do jej ucha i wyspowiadała. Poczęły w ręce plaskać, a psy wieszać na dziadzie, że sobie skarb chciał przywłaszczyć. Trzeciego czy czwartego dnia po wsi pletli różne rzeczy, że Taradaj ćwierci pożyczał w karczmie, na której smoły trochę było u dna, a gdy ćwiartkę odniósł, dukat znaleźli do niej przylgnięty. Inni mówili, że djabłu duszę sprzedał, inni, że stara kura niosła jaja, dukatów pełne, a nareszcie, iż barana miał w komorze, który jak się strząsł, sypały się z niego czerwońce. Przed Taradajem siaki taki czapkę zdejmował, czego nigdy dawniej nie bywało. Staremu to pochlebiało i mówił sobie: — Nic nie wiedzą, ano takie nosy mają! ho! ho!... Chodził teraz z rękami w kieszeniach, czapka na bakier. Najgorsza była rzecz, że wieczorami z babą dzień w dzień się kłócili, co z pieniędzmi robić. Ona co innego chciała, on co innego. Krowy jej było trzeba koniecznie, jemu — konia i wozu... Dalej grunt-by byli kupili. Dziad rozumniejszy głową trząsł. Jak ludzie zobaczą, że grosz mamy, pokoju nie będzie, trzeba tak żyć, jakbyśmy go nie mieli. — A na cóż on nam się zdał? — mówiła baba. — Na czarną godzinę! — Toć już czarniejsza być nie może, jak dziś. — E! co ty, głupia babo, wiesz! — kończył Taradaj i szedł do gospody radzić z Pasimuchą. Taradajka wlokła się do Opójduchowej i płakała. — Żeby nie ta baba stara, bestja — mówił Taradaj — hm? jeszczebym sobie młodą żonkę wziął i gospodarstwo prowadził! — Żeby nie ten stary dziad, co mi życie zawiązał — szeptała Taradajka, — żebym takie pieniądze miała! A toć ja od niego o lat piętnaście młodsza jestem, jeszczebym za parobka wyszła za mąż, jak należy, i trochę świata skosztowała... Oboje starzy, co z sobą żyli mało nie pół wieku, dla tych pieniędzy znienawidzili się i, jak tylko spotkali, ząb za ząb gryźli. — A bodajbym była... — A bodajem był... kiedym się z tobą żenił. Pewnego dnia do tego przyszło, że dziad babę z chaty wygonił. Poszła, płacząc; został sam. Pod wieczór jakoś mu było nieraźno, otworzył drzwi, popatrzał, czy jej niema, parę razy kaszlnął głośno — ani słychu. Czekał do późnej nocy, nie wróciła. Wstał, zły i na siebie, i na nią. Do Opójduchowej poszedł szukać, tam jej nie było, w gospodzie też, na wsi nie widział nikt. Dziadowi zrobiło się na sercu bardzo smutno. — Uchowaj, Boże, stanie się co, na sumieniu będę miał! — rzekł do siebie. Baba tymczasem, pożegnawszy przyjaciółkę, po żebraninie się powlokła. Wprawdzie Pasimucha przesiadywał u Taradaja po całych dniach, ale to nie pomagało. Przyszły i inne kłopoty, ludzie o pieniądzach się dowiedzieli, ten i ów zaglądał, posądzano dziada o kradzież, o rabunek, nareszcie zamknięto do kłody. Szczęściem pieniądze wprzódy w ziemi zakopał. Dostawszy się do ciupy, Taradaj już był tak nieszczęśliwy, że włosy sobie darł z głowy. — A niechajby te przeklęte pieniądze licho brało! — wołał. Przeszedł miesiąc czy więcej, dziada nie wypuszczano. Opójduchowa poszła na odpust, patrzy, siedzi z garnkiem Taradajka, rękę wyciągnęła i żebrze: — Za duszyczki, znikąd ratunku nie mające! — Miły Boże, a toć ona! — zawołała — a wiecie, co się z waszym stało? Toć siedzi zamknięty już czy nie osiem niedziel... Taradajka rozpłakała się, wzięła kij i poszła wprost z odpustu pod ciupę. Musiała dać kilka szelągów, aby ją wpuścili do męża. Gdy spojrzeli na siebie, popłakali się oboje. — A bodajmy ich byli nie widzieli! — począł dziad — bodajby ja ich nie oglądał na oczy moje! Djabelski to dar i nieszczęście przyniósł z sobą. Byle mnie puścili, rzucę na dno do studni! Poszła Taradajka za mężem prosić, i jakoś go uwolnili. W dobrej zgodzie powlekli się do domu. — Co wy macie rzucać tyle złota do studni? — odezwała się baba — toć szkoda. Kupujmy, jedzmy i pijmy, co wlezie, to się ich pozbędziemy rychło i tyle... — Niech i tak będzie! — odparł dziad. Wprost tedy na ogród szli za chatę, gdzie pieniądze były zakopane. Dziad kroki wymierzył. Miejsce znalazłszy, patrzy: dołek wykopany, a w dołku coś wcale do pieniędzy niepodobnego... W ręce plasnęli oboje. Pieniędzy nie było. Wieczorem siedzieli oboje pochmurni, nazajutrz mówią, że Taradaj się obwiesił na gruszy, a żona znikła ze wsi bez wieści. Pasimucha tylko opowiadał w gospodzie, na jakie to sztuki się djabeł bierze, gdy się na kogo zasadzi. — Żeby był nie powiedział głupiego słowa w złą godzinę — mówił, wzdychając — po dziś dzień byliby żyli i biedę klepali. — Mój Pasimucho — odpowiadał na to zwykle Żubr, sąsiad jego — żeby głupiego człeka zgubić, na to djabła nie trzeba, dosyć trochę pieniędzy. O pięknej królewnie-wiedźmie. Jednego czasu była na świecie bardzo piękna dziewka u króla, który ją kochał nad życie. Co tylko chciała, to miała, ptasiego mleka nawet jej nie brakło... Aż, gdy wyrosła, a ojciec mówić zaczął, że czas zamąż iść, wręcz mu powiedziała, że nie pójdzie za nikogo, tylko za takiego, który od niej rozumniejszy i zręczniejszy będzie, a jej się upodoba. Więc nad dworem królewskim złote koło przybito[1]. Zaczęli wnet zjeżdżać swaty: i jechali królowie, panowie, kmiecie, żupany, kneziowie, chłopaki dorodne, krasne... ale, gdzie!... wolność jej była miła, żadnego nie chciała. Jeden był za duży, to go obrem przezywała; drugi za mały, to go krosnalkiem zwała; ten był za czerwony, tamten za blady, jeden za mądry, drugi za głupi... dosyć, że się nie podobał żaden. Po ogródku sobie chodząc, kwiatuszki zbierała, piosenki śpiewała, z ludzi się śmiała, w boki się brała i powtarzała: Nie będzie mnie miał żaden! nie będzie! Przyjechał który, wydziwiała srodze: Jednemu kazała sobie przynieść wody żywiącej, której smok o siedmiu głowach pilnował. Ten poszedł po wodę ze złotym dzbanuszkiem i nie wrócił: smok go połknął, a dzbanuszek sam do dworu przypłynął. Drugiego posłała po złote jabłka na górę lodowatą. Ten jechał, jechał, wpadł w przeręble i ryby go zjadły, tylko piórko od kołpaka pod dwór przypłynęło. Trzeciego wyprawiła, aby jej gwiazd na sznurek nanizał, do noszenia na szyi; ten poleciał wysoko i sępy go rozszarpały, co pilnują nieba, tylko sznurek kraśny upadł pode dworem. Aż się wybrał w swaty do niej królewicz Siła, czarownik wielki. Ten, gdy ją zobaczył, serce mu się zagotowało i rzekł sobie: — Bym i życie postradał, to ją muszę mieć! Królewna, jak go tylko zobaczyła, srodze się ulękła, poczęła bardzo drżeć i płakać. Kazała mu zaraz iść za morze i przynieść tego ziela, co umarłych odżywia, do którego dostąpić nie można, ino przez płomienie, a woda ich żadna nie gasi. Królewicz zaraz ptakiem się stał, poleciał za morze, z góry na ziele padł, dziobem je pochwycił, uszczknął i przyniósł gałązkę. Właśnie był królowi synek zmarł i smutek we dworze wielki był; przyłożyli ziele do serca, aż chłopak wstał, oczy przetarł i zawołał: — Dawajcie jeść, bo mi się bardzo dobrze spało. A król szczęśliwy uściskał go i zawołał do córki: — Inaczej już nie może być, musisz mi zaraz za królewicza iść. Królewna zapłakała gorzkiemi łzami. — Kiedy muszę, to pójdę — rzekła — ale nieinaczej, aż mu się ja siedem razy schowam i siedem mnie razy wyszuka. Dopiero będę jego... Była bowiem wiedźma wielka, a mogła siebie i drugich przemieniać, jak się jej zachciało; ale królewicz też czarownik był jeszcze większy i umiał tak się przerzucić, jak zapragnął. Drugiego dnia przez okienko otwarte królewna poleciała gołąbką po dworze, zamieszała się w stado i z ptactwem latała... A że ptaki czuły w niej innego ducha, że nie swoją im była, co się do gromady zbliżyła, stado się zaraz rozsypywało, a ona siedziała jedna. Królewicz się jastrzębiem uczynił i pogonił za nią... Ulękła go się strasznie, usiadła na ziemi, przemieniła w dziewczynę. Patrzy, jastrząb przy niej królewiczem stoi i za rączkę ją bierze... Poszła więc gniewna, zamknęła się w komorze, płakała, myślała nockę całą, nadedniem do ogródka się wsunęła, usiadła na grządce i leliją zakwitła... Wszystkie lielije koło niej, jak śnieg, białe, ona jedna że krew miała, więc na grządce różowiała... Królewicz z ojcem idą do ogrodu... bieduje bardzo, gdzie jej teraz ma szukać, jak ją znaleźć?... Stanęli jakoś przy grzędzie przy lelii; gdy się do niej zbliżyli, biała lelija ze strachu jeszcze mocniej pokraśniała. Królewicz zaraz poznał ją po rumieńcu, rękę przyłożył do łodygi, aż tu panna stoi i płacze. — Poznałeś mnie dwa razy, nie odgadniesz raz trzeci. I do komory leci, zasuwa się, na łóżeczku siadła, płacze, płacze, aż z łez strumyk płynie. Myślała, myślała, płakała noc całą, nad rankiem okno odsunęła... i złotą muszką wyleciała. Leci, leci, ale strach jej wielki. Ptaszki za muszkami latają, tylko co ją który nie dziobnie. Królewicz może podpatrywał, może mu kto podszeptywał, przemienił się w strasznego pająka, zasnuł w powietrzu pajęczynę ogromną — i czeka. Wróble muszkę napędziły i w siatkę mu wpadła... pająk do niej... królewna stoi i płacze. — O doloż ty moja, doleńko! A pająk ją za białą rączkę trzyma. — O! ja nieszczęśliwa! poznał mnie trzy razy... co ja pocznę.. gdzie ja się ukryję... Znowu idzie do komory, siadła na łóżeczku, głowę nakryła i płacze, a zawodzi: — Doloż ty moja, doleczko! Siostry do niej pukają, przyszły i powiadają: — Popłyń ty rybką na morze... morze szerokie, głębokie morze... nie znajdzie tam ciebie... A ona zawodzi. — Poznał mnie trzy razy, co ja pocznę teraz, gdzie ja się ukryję?... W morzu są potwory... boję się morza... Płakała noc całą, a gdy rozedniało, na brzeg morza biegła; nie widziała, jak królewicz patrzył z za drzewa. Plusnęła w wodę rybką złotą, a on tuż w srebrną się przemienił. Gdzie się złota rybka obróci, srebrna goni za nią. Uderzyły się głowami; słyszy królewna słowa: — Czwartyś raz przegrała i musisz być moją. Gdy te słowa usłyszała, panna do brzegu płynęła i biegła do malowanego dworu, zamyka się w komorze i płacze: Płacze znowu noc całą, nadedniem się namyśliła. — U brzegu nad wodą tyle kamuszków leży... któż mnie poznać tam może, gdy ja się białym kamuszkiem położę?... Poleciała na brzeg o świcie, w kamyczek się obróciła śliczny i leży. Królewiczowi piąty raz już bardzo było odgadnąć trudno, rozpaczał strasznie. Gdzie tu jej szukać, w powietrzu, na ziemi, w wodzie, pod ziemią, czy nad ziemią? Szedł tedy na brzeg morza, chcąc się topić. Chodzi, chodzi, narzeka, ręce łamie, wtem na kamyk nastąpił przypadkiem... A jakie oczko śliczne!... Schyli się do kamyka, a tu panna wykrzyka i z ziemi wstaje z suknią przydeptaną, bo ją nogą ucisnął. — Znalazłem cię piąty raz... musisz być moją — wołał królewicz. — Do siedmiu daleko! będziesz mnie miał za siódmą górą i za siódmą rzeką! Panna do dworu gniewna bieży, aż na ziemi w komorze leży... tak się smuci, tak w łzach płynie. Postrzegła myszkę na podłodze, jak się zwinęła i do dziurki schowała, i myśli: — Myszką się stanę... skryję się w norę.. tam on mnie nie wyszuka. Ale wróbel na oknie siedział, słyszał jak szeptała, poleciał do królewicza, usiadł mu na ramieniu i szczebiocze: — Panna myszką się stała... w dziurkę małą schowała! Królewicz w kotka burego się odmienił, siadł i czatuje. Myszce jeść się zachciało, prószynki od korowaja pod stołem leżały, ledwie główkę pokazała, kotek drogę zastępując: — A tuś! — wykrzykuje. Zlękła się królewna, aby jej nie połknął, nie schwycił, aż tu słyszy te słowa: — Poznałem cię szósty raz... moją musisz być teraz... Padła panna na ziemię i płacze: — Nieszczęśliwa godzina... doloż moja, doleczko... co ja pocznę z nim? Na siódmy raz zeszły się wszystkie siostrzyce i druchny i czarownice, radzą, radzą cały wieczór i noc całą, dnieć zaczyna i nic nie uradziły... Królewna z płaczu i wstydu się zachodzi. Wolałaby już była odrazu za niego iść, niż siedem razy się sromać, a ósmy w niewolę popaść. W okienku świta. Co tu począć, gdy słonko wnijdzie?... Musi się przemienić! A słonka tylko nie widać... Radziły siostry, radziły, aż się królewna zmieniła w starą żebraczkę, pomarszczoną, żółtą, straszną, i... poszła żebrać na gościniec. Mówiła sobie: — Nie pozna mnie... Stoi, stoi na drodze, jedzie król na koniku... co za baba stoi? Kazał dać jej miłosierdzie... pojechał. Myśli sobie panna: — Ojciec własny nie poznaje! Wygrana moja... Jedzie pan brat, jedzie, spojrzał na staruchę i rozśmiał się. — A! co za ropucha.. spędzić mi ją z drogi... Panna się odstąpiła i raduje. — Nie poznał mnie własny brat... Wygrana moja... Jedzie królewicz na siwku, w boki się wziąwszy, i piosenkę nuci. Kołpaczek na ucho włożył, włosy mu wiatr złote rozwiewa... Nic się nie frasuje. Patrzy, żebraczka stara stoi... rzuca jej pierścień złoty. Wtem panna ze trwogi, choć jej teraz poznać nie mógł, płachtę sobie na twarz zaciągnęła prędko. Tem się zdradziła. Patrzy panicz, i wnet do niej przyskoczy i pogląda jej w oczy... Oczów odmienić nie mogła, świeciły, jak dwa słoneczka... Porwał ją wpół, na konika rzucił. — Poznałem cię siódmy raz, musisz moją być teraz... I sprawił król wesele, na którem ja też byłem, miód i wino piłem. M. ARCT — ZAKŁADY WYDAWNICZE Sp. Akc. w Warszawie WARSZAWA, Księgarnia, Nowy Świat 35. ODDZIAŁY I PRZEDSTAWICIELSTWA: KATOWICE, Księgarnia Polska, Poprzeczna 2. KRAKÓW, Księgarnia Jagiellońska, Wiślna 3. LIDA, Księgarnia Wojskowa, Suwalska 46. LUBLIN, M. Arct i S-ka, 17. LWÓW, Księgarnia Naukowa, Zimorowicza 17. ŁÓDŹ, M. Arct i S-ka, Piotrkowska 105. POZNAŃ, M. Arct. Księgarnia, plac Wolności 7. RÓWNE, Księgarnia Naukowa, Szosowa 27. WILNO, Księg. Stow. Naucz. Pol., Królewska 1. CZCIONKAMI KSIĘGARNI POWSZECHNEJ I DRUKARNI DIECEZJALNEJ WE WŁOCŁAWKU, UL. BRZESKA NR. 4 Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie i
Paroles de la chanson Żeglarska Nasza tratwa lyrics officiel Nasza tratwa est une chanson en Polonais Gadał jeden dziad i drugi dziad Że wybudują nam solidny jacht Dłubią przy nim już czterdzieści lat A my pływamy tratwą Żagla pół i masztu pół Do beczki przywiązany stół Hej klepek pięć i wielka chęć Tak płynie nasza tratwa Raz jeden gość powiedział tak: „Ten kurs nie w tą nam trzeba tam" I tak już żeglujemy wspak Tą naszą dziwną tratwą A drugi gość wymyślił znów By zrobić rufę tam gdzie dziób I odtąd nie płyniemy w przód Lecz w kółko kręcim tratwą Mijają nas cóż zdarza się Dłubanki z afrykańskich rzek Patrz chińska dżonka zbliża się A my spokojnie tratwą Z puszki od konserw mamy miecz W beczce na wpół solony śledź Jakiś sznur zwieszony w dół To nasza dumna tratwa Niejeden już nas porwał sztorm Niejeden wicher w żagle dął Niejeden maszt pod falą trzasł I kołysało tratwą Droits parole : paroles officielles sous licence Lyricfind respectant le droit d' des paroles interdite sans autorisation.
26 grudnia (wtorek) Boże Narodzenie (drugi dzień) 27 grudnia (środa) Narodowy Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. 28 grudnia (czwartek) Międzynarodowy Dzień Pocałunku. 31 grudnia (niedziela) Sylwester. Kalendarz na grudzień 2023 z zanaczonymi datami świąt państwowych, kościelnych oraz popularnymi imieninami.
Mieszkańcy, eksperci, społecznicy mogą wyrażać opinie, uwagi, a władza wie lepiej! Przetarg na dokumentację centrum przesiadkowego w toku, bez jakichkolwiek zmian! A przecież osobom, które wyrażały swoje opinie, chodziło o korektę projektu. Przypomnę kilka pytań. Po co w Bytomiu, w tym miejscu parking na 690 miejsc i to za 40 milionów złotych? Jakie funkcje ma pełnić dworzec kolejowy, na co planowane jest wydanie 10 milionów złotych, choć dworzec nadal w rękach PKP? Dlaczego nie są zaplanowane udogodnienia dla osób starszych i niepełnosprawnych, biorąc pod uwagę np długość budynku 240 metrów. No i pytanie najważniejsze, po co mieszkańcom tak zaprojektowane centrum przesiadkowe w tym miejscu? Nadal aktualne są uwagi o braku konsultacji społecznych, nadal brakuje w projekcie rozbudowanej części usługowej, która mogłaby przejąć choć w części ciężar utrzymania centrum. Debata z udziałem mieszkańców, przedstawicieli stowarzyszeń, ekspertów, ale także radnych i przedstawicieli władz miasta odbyła się 26 stycznia. Urzędnicy obiecali dalszą dyskusję na ten temat, ale jak na razie w tym temacie cisza, za to trwa już przetarg. Tak traktowani są mieszkańcy i eksperci, którzy z dobrej woli i mając ku temu podstawy (patrząc przez pryzmat ich profesji, doświadczeń zawodowych). Jeden z organizatorów debaty o tym, że przetarg się odbył, a uwagi są analizowane, dowiedział się od reporterki DZ. – Mamy nadzieję, że urzędnicy wezmą je pod uwagę – mówi. Płonne nadzieje…
nasza szkoa do nas mruga - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
dziad (język polski)[edytuj] wymowa: ​?/i, IPA: [ʥ̑at], AS: [ʒ́at], zjawiska fonetyczne: zmięk.• wygł. znaczenia: rzeczownik, rodzaj męskoosobowy ( przest. podn. dziadek ( przodek[1] ( daw. wojsk. hetman Czarnecki[2] rzeczownik, rodzaj męskozwierzęcy ( pogard. staruch, starszy człowiek ( pogard. żebrak, biedak; zob. też dziad w Encyklopedii staropolskiej ( reg. łódz. kapuśniak z ziemniakami[3] ( pot. rzep łopianu odmiana: ( ( przykłady: ( Synu, twój dziad umarł walcząc za ojczyznę i winien jesteś pamiętać o nim. ( A wszyscy piszczą, a narzekają, jak przyjdzie dziadowi co dać abo i drugiemu, ale na gorzałę mają[4]. ( Matka często gotowała dziada na obiad. składnia: kolokacje: ( dziad ojczysty / macierzysty ( dziad proszalny synonimy: ( przodek, praojciec; książk. antenat, ascendent, wstępny; żart. praszczur ( grzyb, reg. śl. chachor ( reg. śl. chachor ( rzep antonimy: ( wnuk hiperonimy: ( ascendent hiponimy: holonimy: meronimy: wyrazy pokrewne: rzecz. dziadostwo n, dziadowanie n, dziadyga mos, dziady lm nmos, dziadzienie n, zdziadzienie n, dziaders mos, dziaderstwo n, dziaderyzm m zdrobn. dziadek mos, dziadziuś mos forma żeńska dziadówka ż, dziadówa ż czas. dziadować ndk., dziadzieć ndk., zdziadzieć dk. przym. dziadowski przysł. dziadowsko związki frazeologiczne: dziad kalwaryjski • dziada z babą brakuje • lubić jak psy dziada w ciasnej ulicy • z dziada pradziada • spieprzaj, dziadu! przysłowia: baba o szydle, dziad o mydle • baba swoje, dziad swoje • dziad swoje, baba swoje • kto zacznie z dziadami, pójdzie z torbami • mówił dziad do obrazu, obraz jemu ani razu • na każdem weselu swat, na każdej stypie dziad (sic!); zobacz też: przysłowia o dziadzie etymologia: prasł. *dědъ uwagi: tłumaczenia: angielski: ( grandfather; ( bungler, duffer, old man; ( beggar białoruski: ( дзед m (dzed); ( дзед m (dzed); ( дзед m (dzed); ( дзед m (dzed) dolnołużycki: ( źěd m; ( źěd m esperanto: ( avo interlingua: ( mendico rosyjski: ( дед m (ded); ( дед m (ded); ( дед m (ded); ( попрошайка m/ż (poprošajka) ukraiński: ( дід m (dìd); ( дід m (dìd); ( дід m (dìd) wilamowski: ( batłer m, bātłer m, baotłer m źródła: ↑ Hasło „dziad” w: Słownik języka polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN. ↑ Stanisław Wędkiewicz, Z polskiej gwary żołnierskiej, „Język Polski” nr 5/1920, s. 154. ↑ Danuta Bieńkowska, Marek Cybulski, Elżbieta Umińska-Tytoń, Słownik dwudziestowiecznej Łodzi, WUŁ, Łódź 2007, ISBN 978-83-75-25095-4, s. 193. ↑ Władysław Stanisław Reymont, Chłopi, T. 1, Jesień, Wyd. Gebethner i Wolff, Warszawa 1925, s. 33.
No LO tratwa - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Dziękuję Wszystkim za mile spędzony czas sobotnio-niedzielny, a w szczególności - organizatorom Iwonie i Jurkowi oraz osobom grającym na rożnych instrumentach (w tym Piotrkowi i Mackowi za nadawanie głównego tonu) i udzielającym się wokalnie :-))) Było naprawdę super! Nawet charakterystyczny zapach ogniskowy odzieży był. AS +++ Kiedyś Jarema śpiewała: "Gadał jeden dziad i drugi dziad, że wybudują nam solidny jacht tak budują od XXXX lat a my pływamy tratwą....!!!!" Tym razem to trzeba było zobaczyć! Ci co w woderach mieli całkiem dobrze na tej tratwie. Kobiety i dzieci siedziały w kapokach na ławkach, stołach lub na górnym pokładzie. Dolny pokład zanurzał się w wodzie w zależności od rozmieszczenia załogi. Gdy jeden koniec tratwy wynurzał się, drugi nawet miał wodę po łydki. Ruchy osób na górnym pokładzie zagrażały stabilności całej jednostki pływającej. W wewnętrznej kabinie można by kręcić film "Titanic", gdy przez wszystkie otwory nagle wlewała się woda. Nie straszne jednak to były widoki dla członków załogi z klubu Jarema! Nawet Ci w adidaskach, zanurzeni w zimnej, październikowej wodzie pilnowali kierunku spływu. Nasza załoga - jak flisacy weneccy - miała pewien problem - nasze 3-metrowe kije nie sięgały dna Biebrzy, a nurt był słabszy od wiatru - w efekcie tratwa zmierzała w kierunku od ujścia do źródeł rzeki - oddalając się od najbliższego portu. Wtedy na pomoc pospieszył gospodarz, który ciągnąc z całej siły liną dał radę okiełznać tratwę i przybiła ona do ostatniego skrawka twardego lądu - zanim zdążyła wpłynąć w nieprzebyte bagna Biebrzańskiego Parku Narodowego. W ten sposób zostaliśmy uratowani. Ale ślad w psychice pozostanie na zawsze. Za Jaremu! Jurek +++ >>>Tym razem to trzeba było zobaczyć! Świetne i ...prawdziwe! Ja bym tego tak dobrze nie opisał, bo dużo mniej widziałem na tej tratwie - przez łzy, które miałem od śmiechu Fotki jednak tego nie oddadzą - nie widać jak bujało ;)) A w dworku w Mamuciej Dolinie tak zadymiło z kominka, że lepiej było słychać niż widać. Zwłaszcza nieźle dało się dosłyszeć odgłosy afrykańskich djembe i hinduskiej tabli - nie szkodzi, że w kurpsiowskich multi-kulti - jaremowy sound system. No i super pogodę przywieźliśmy znad Biebrzy do Warszawy. Fajnie było! Dzięki. Pozdrawiam, pioTrek
Gadał dziad do obrazu i obraz do niego przemówił! Relacja z Lizbońskich prywatnych kolekcji już niedługo na stronie :D Bądźcie czujni Talking
Tekst piosenki: Słowa: Jarosław ("Królik") Zajączkowski Muzyka: trad. Ref.: Gadał jeden dziad i drugi dziad, Że wybudują nam solidny jacht. Dłubią przy nim już czterdzieści lat, A my pływamy tratwą. Żagla pół i masztu pół, Do beczki przywiązany stół. Hej, klepek pięć i wielka chęć, Tak płynie nasza tratwa. Raz jeden gość powiedział tak: "Ten kurs nie w tą - nam trzeba tam." I tak już żeglujemy wspak Tą naszą dziwną tratwą. A drugi gość wymyślił znów, By zrobić rufę tam, gdzie dziób I odtąd nie płyniemy w przód, Lecz w kółko kręcim tratwą. Mijają nas - cóż, zdarza się - Dłubanki z afrykańskich rzek. Patrz - chińska dżonka zbliża się, A my spokojnie tratwą. Z puszki od konserw mamy miecz, W beczce na wpół solony śledź, Jakiś sznur zwieszony w dół, To nasza dumna tratwa. Niejeden już nas porwał sztorm, Niejeden wicher w żagle dął, Niejeden maszt pod falą trzasł I kołysało tratwą. Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu punkt widokowy wzdłuż drogi, oddalony o ok. 50 km od szlaku Rim Trail, widok na przełom rzeki Kolorado, bardzo popularny, przy punkcie znajduje się słynna wieża Watchover, w wieży znajduje się sklep z pamiątkami, wiele osób twierdzi, że to jeden z najpiękniejszych punktów widokowych w Grand Kanionie – nam trudno się zdecydować Odpowiedzi Kamix20 odpowiedział(a) o 19:27 mowisz do kolesia a on nic Że ty mówisz do kogoś dużo a ten ktoś wogule nic do Cb nie mówi blocked odpowiedział(a) o 19:28 mówisz coś do kogos , a ten cie lekceważy i nic do cb nie mówi blocked odpowiedział(a) o 19:35 Mówić coś do człowieka i spotkać się z lekceważ3eniem z jego strony EKSPERTTalim odpowiedział(a) o 21:35 To znaczy, że możesz mówić do kogoś, a ten ktoś w ogóle nie będzie Cię słuchał i Ci nie odpowie. Uważasz, że ktoś się myli? lub Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu Mówić do kogoś na darmo. Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała Brak umiaru doprowadza do Tekst piosenki: Gadał jeden dziad i drugi dziad Że wybudują nam solidny jacht Tak budują od czterdziestu lat A my pływamy tratwą Żagla pół i masztu pół Do beczki przywiązany stół Hej klepek pięć i wielka chęć Tak płynie nasza tratwa Raz jeden gość powiedział tak Ten kurs nie w tą- nam trzeba tam I tak już żeglujemy wspak Tą naszą dziwną tratwą A drugi gość wymyślił znów By zrobić rufę tam gdzie dziób I odtąd nie płyniemy w przód Lecz w kółko kręci tratwą Mijają nas- cóż, zdarza się Dłubanki z afrykańskich rzek Patrz- chińska dżonka zbliża się A my spokojnie tratwą Z puszki od konserw mamy miecz W beczce na wpół solony śledź Jakiś sznur zwieszony w dół To nasza dumna tratwa Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu

Eeee tam, Kaczyńskim et consortes jeszcze do Gomułki daleko. Tamten się nie obcyndalał i jak trzeba było ludowi głodnemu mięsa i igrzysk rzucić na arenę kogoś odpowiedzialnego za brak mięsa, to Wiesław urządził przynajmniej igrzyska i niejakiego Wawrzeckiego po procesie "afery mięsnej" powieszono.

Nie czcij obrazu, nie czcij świętego? O ile dobrze tę cześć rozumiemy i praktykujemy, nie sprzeciwia się ona pierwszemu przykazaniu. Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2129-2132 oraz 954-958 Grzechy przeciwko wierze, nadziei i miłości, grzechy bezbożności, grzechy zabobonu. Trzy ostatnie odcinku cyklu „Jak żyć by podobać się Bogu” im właśnie poświęcono, wcześniej wyjaśniając też, że pierwsze przykazanie zostało nam dane przez Boga, byśmy się głupio nie łudzili, że bożki mogą Go zastąpić. W następnym odcinku poruszymy jeszcze związany z pierwszy przykazaniem temat wolności religijnej. Dziś czas na dwa wyjaśnienia: najpierw dlaczego wbrew przesłaniu Starego Testamentu nie mamy nic przeciwko przedstawianiu Boga w obrazach czy rzeźbach i jaką rolę w naszym kulcie jedynego (Trójjedynego) Boga pełnią. A potem dlaczego zdrowy kult świętych nie jest sprzeczny z czcią, jaką mamy oddawać Bogu. Wyrzucone przykazanie? No właśnie: stawia się czasem katolikom zarzut, że wyrzucili z Dekalogu jedno z przykazań. To zakazujące przedstawiania Boga w rzeźbach. Zajrzyjmy więc do Starego Testamentu. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań (Wyjścia 20,3-6) Podobnie wygląda to w Księdze Powtórzonego prawa (5 6-10) Widać wyraźnie, że zakaz czynienia rzeźb i obrazów jest częścią pierwszego przykazania. Zaraz po nim następuje przecież powtórzenie zakazu oddawania im czci. Nie ma więc mowy o wyrzuceniu jakiegokolwiek przykazania. O co chodziło? W Katechizmie Kościoła Katolickiego przytoczono w tym kontekście stwierdzenie z Księgi Powtórzonego Prawa (4,15-16): „Skoroście nie widzieli żadnej postaci w dniu, w którym mówił do was Pan spośród ognia na Horebie – abyście nie postąpili niegodziwie i nie uczynili sobie rzeźby przedstawiającej...”. Chodziło wtedy o pokazanie całkowitej transcendencji Boga, radykalne odróżnienie Stworzyciela od Jego dzieła. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że zakaz wykonywania wizerunków ludzkich czy zwierzęcych nie był w Starym Testamencie konsekwentnie przestrzegany. I to nie tylko przez bałwochwalców, których w Narodzie Wybranym nigdy nie brakowało. Sam Bóg nakazał np. uczynić Mojżeszowi na pustyni miedzianego węża, spojrzenie na którego miało uzdrawiać pokąsanych. Stał się on potem zresztą w Izraelu przedmiotem bałwochwalczego kultu. Także przy Arce Przymierza, z nakazu Bożego, miały stać Cheruby, a przecież nie były to jedyne „zakazane” przedstawienia w świątyni. O ornamentach roślinnych już w ogóle nie mówiąc. Skąd ta niekonsekwencja? Bo w przykazaniu chodziło o zakaz bałwochwalstwa, którego zakaz wykonywania przedstawień „tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko” był tylko dodatkowym elementem. Ludy owego czasu miały bowiem tendencję „ubóstwiania” tego typu przedstawień. Trochę jak my „ubóstwiamy” różne maskotki mówiąc że przynoszą szczęście itd., itp. Ale to nie tak, że przestawianie postaci ludzkich czy zwierzęcych jest jednoznaczne z oddawaniem im czci. Wcale nie gadał dziad do obrazu Sytuacja od strony teologicznej zmieniła się nieco w Nowym Testamencie. Ten Bóg, który jest całkowicie poza światem (jest transcendentny) wszedł w ten świat, stał się jednym z nas, stał się człowiekiem. Skoro sam Bóg „się przedstawił” w postaci ludzkiej, to przedstawianie go tak w dziełach artystycznych nie wydaje się niczym zdrożnym. „Opierając się na misterium Słowa Wcielonego, siódmy sobór powszechny w Nicei (787 r.) uzasadnił – w kontrowersji z obrazoburcami – kult obrazów przedstawiających Chrystusa, jak również Matkę Bożą, aniołów i świętych. Syn Boży, przyjmując ciało, zapoczątkował nową «ekonomię» obrazów” – czytamy w KKK 2131. A w następnym punkcie przypomniano też, że kto czci obraz czci tak naprawdę tego, kogo obraz przedstawia. Czy to będzie przedstawienie Jezusa czy Maryi czy innych świętych. Nie ma więc mowy o czczeniu „różnych Jezusów” czy „różnych Matek Bosek”. To dość oczywiste: przy znaku informującym, że przy drodze za ileś tam metrów jest stacja benzynowa nikt nie próbuje tankować, podobnie jak przy znaku informującym o restauracji nikt nie zamawia obiadu. Ludzie jednak najczęściej umieją odróżnić sam znak od tego, co znak oznacza :) Zdrowa wizja nieba A cześć, jaką oddajemy świętym? W Katechizmie przy pierwszym przykazaniu tematu w ogóle nie poruszono. Jest o nim mowa znacznie wcześniej, w pierwszej części Katechizmu, punktach 954-958, a zwłaszcza 955-957. „Łączność pielgrzymów z braćmi, którzy zasnęli w pokoju Chrystusowym, bynajmniej nie ustaje; przeciwnie, według nieustannej wiary Kościoła umacnia się jeszcze dzięki wzajemnemu udzielaniu sobie dóbr duchowych” – czytamy w pierwszym z nich. Mowa tu o... jedności Kościoła. Tego na ziemi i tego w niebie czy czyśćcu. Z jednej strony więc o wstawiennictwie i czci oddawanej świętym, ale i o naszej modlitwie za tych, którzy czekają jeszcze w czyśćcu na niebo. No właśnie. Wstawiennictwo świętych. Zawsze w modlitwach do świętych, także Najświętszej Maryi, mamy prośbę o wstawiennictwo – „módl się, módlcie się za nami”, a nie „zmiłuj się nad nami”. Proszę też zwrócić uwagę: za zupełnie normalne wszyscy chyba chrześcijanie uważają, że możemy się jedni za drugich modlić, wstawiać za sobą. Dlaczego święci, którzy już są w niebie, mieliby nie móc tego robić? Czyż miłość, w której się juz wydoskonalili, nie przynagla ich do spełniania takich naszych próśb? Odrzucenie wstawiennictwa świętych wygląda – o paradoksie – na niewiarę w życie wieczne! I zupełnie nie pasuje do biblijnego obrazu Kościoła, który wyraźnie – zwłaszcza w Apokalipsie – jest wspólnotą zarówno Ziemian jak i Nieban. Kłóci się też z prawdą o niebie jako wspólnocie szczęśliwych zbawionych, robią ze świętych egoistów, którzy żyją już tylko własnym szczęściem. Podobnie jest z drugim wymiarem czci oddawanej świętym: z chęci naśladowania ich, traktowania ich życia jako wzoru, inspiracji. „Składamy hołd (Chrystusowi) w naszej adoracji, gdyż jest Synem Bożym, męczenników zaś kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, a to jest rzeczą słuszną, gdyż w niezrównanym stopniu oddali się oni na służbę swojemu Królowi i Mistrzowi. Obyśmy również i my mogli stać się ich towarzyszami i współuczniami”. To przytoczone w KKK 957 słowa jednego z ojców Kościoła, świętego Polikarpa. Piękne, ze wszech miar słuszne i wyjaśniające, że naśladowanie Jezusa przychodzi czasem łatwiej, gdy mamy jeszcze wzór kogoś, kto też Go naśladował. Tak, Kościół to nie tylko Ziemianie: to także ci, którzy są w niebie (o tych w czyśćcu tez nie zapominając). Dlatego zdrowy kult świętych nigdy nie przeciwstawia się czci, jaka się należy samemu Bogu. Na następnej stronie – fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego będące inspiracją dla powyższego tekstu. W piątek (9 czerwca) o godzinie 20.00 zaprezentujemy drugi odcinek cyklu „50 lat jak jeden dzień”, w którym wspominamy drugą dekadę kieleckiego klubu. Początek tej dekady to zmagania w drugiej lidze. Kielczanie spędzili w niej cztery kolejne sezony. W pierwszym (1983/84) rozegrali jeden z najsłynniejszych meczów w historii. Okrutną zemstę za śmierć syna miał zapowiedzieć Henryk N. ps. Dziad, legendarny boss stołecznego półświatka Mrówa, czyli Paweł N., zginął od ran postrzałowych 23 sierpnia 2007 r. Wojna w przestępczym podziemiu może być jednak krótka. Dziad nie ma takich „armat" jak w czasie wojny z „Pruszkowem” czy koalicją gangsterów z Marek i Wołomina. Jego siłą są jednak pieniądze, za które może kupić najemników. Dziad kontra SzkatułaNa razie Dziad dostał od sądu i szefostwa więzienia w Radomiu zgodę na udział w pogrzebie syna. Zdecydował jednak, że nie pojedzie, bo „uwłaczające byłoby dla niego żegnanie dziecka w kajdankach w otoczeniu uzbrojonych konwojentów". – Ale jedno jest pewne: Dziad nie spocznie, póki zarówno wykonawcy, jak i zleceniodawca zamachu na życie jego syna nie odejdą z tego świata. Szykuje się wojna, bo co najmniej dwa inne gangi zapowiedziały z kolei, że gdy Henryk N. wyjdzie na wolność, dopadną go za grzechy z przeszłości – opowiada oficer dokładnie za rok – 12 września 2008 r. – Dziad kończy odbywanie kary, za podżeganie do zabójstwa innego gangstera – Leszka D. ps. Wańka. Henryk N. po opuszczeniu więziennych murów planował gangsterską emeryturę, licząc, że jego synowie Paweł i Robert będą już wtedy zarządzać prężnymi firmami budowlanymi. Miał nadzieję, że Paweł zrezygnuje z kierowania swoim gangiem, w którego skład wchodziło kilku krewnych. Dlatego pozwolił, aby Mrówa wszedł w spółkę z rodziną P., uważaną za inwestorów gangu pruszkowskiego. Marzenia o rodzinnym „uczciwym" biznesie legły w gruzach wraz ze śmiercią Mrówy. O zabójstwo podejrzewany jest Rafał Skatulski ps. Szkatuła wraz z koalicją gangów Mokotowa, Żoliborza, Woli i Śródmieścia. To właśnie oni znajdują się teraz na celowniku Dziada. Więcej możesz przeczytać w 37/2007 wydaniutygodnika wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play. Na stronie - Klony ojca dyrektora9 wrz 2007, 22:00 — W Polsce działają tysiące Rydzyków i to oni tworzą potęgę Radia Maryja3Autor:Wiesław Kot Wprost od czytelników9 wrz 2007, 22:00 — NIEUSTAJĄCA BALANGAPoprzeczytaniu artykułu „Nieustająca balanga" (nr 30) muszę przyznać, że jestem typową klubowiczką. Dwa tygodnie temu usiedliśmy ze znajomymi w jednym z klubów i rozmawialiśmy o tym, że nikt z nas nie...3 PiS: reaktywacja9 wrz 2007, 22:00 — Sondaż6 Jopek w polityce9 wrz 2007, 22:00 — Wybory6 Zarzuty dla Marca9 wrz 2007, 22:00 — Śledztwo6Autor:Piotr Krysiak Dossier9 wrz 2007, 22:00 — „Teraz Irena Lepper powinna wziąć przykład z Hillary Clinton i kandydować do Sejmu"Joanna Senyszyn w „Super Expressie" o wyznaniu Andrzeja Leppera, że kilkakrotnie zdradził żonę„Proszę nas nie pytać o takie...6 Jestem fanatykiem kaczki9 wrz 2007, 22:00 — Pytania niepolityczne6Rozmawiał:Wiktor Ferfecki Ludzie9 wrz 2007, 22:00 — Wierzejski drukowany Pierwszą rocznicę autorskiego bloga Wojciech Wierzejski uczcił wydaniem książki. Znalazły się w niej internetowe zapiski. Polityk nie wierzy chyba w sukces wydawniczy, bo w biało-czerwonym miasteczku pod kancelarią...6 Śpiewać każdy może?9 wrz 2007, 22:00 — Show-biznes6 Kwaśniewski jak KPP9 wrz 2007, 22:00 — Wywiad6 Gabryjelska dokumentalistka9 wrz 2007, 22:00 — Gwiazdy6 Mały geniusz9 wrz 2007, 22:00 — Edukacja6 Trójka w cztery strony świata9 wrz 2007, 22:00 — Radio6 Skaner9 wrz 2007, 22:00 — 6 Sawka czatuje9 wrz 2007, 22:00 — H. Sawka ( Poczta9 wrz 2007, 22:00 — Korrida budowlanaNawiązując do artykułu „Korrida budowlana" (nr 21), wyjaśniam, iż opisany w tym tekście „Raport – perspektywy wzrostu cen nieruchomości w Polsce" został opracowany przez firmę doradczą CEE...14 Playback9 wrz 2007, 22:00 — Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" i Vaclav Havel, były prezydent CzechFot. Agencja Gazeta14 Z życia koalicji9 wrz 2007, 22:00 — Sensacja lata! Choć wakacje się skończyły i leje, my mamy elektryzującą wieść o urlopowych wyczynach braci Kaczyńskich. Otóż nasze kochane bliźniaki odziedziczyły po prezydencie Kwaśniewskim pewną rzecz, która dostarczyła im...16 Z życia opozycji9 wrz 2007, 22:00 — Janusza Kaczmarka zdradził de’billing – podała „Rzeczpospolita". Hm, pisze się debilizm, ale my jednak ciut wyżej oceniamy byłego ministra. Sorry, chodziło o jakiś system billingowy czy coś takiego. Mniejsza z tym....17 Wprost przeciwnie - Zdeformowani9 wrz 2007, 22:00 — Jak w jednym kraju mogą żyć świetnie zorientowane politycznie elity i odporny na wiedzę ciemny lud?18Autor:Rafał Pleśniak Fotoplastykon9 wrz 2007, 22:00 — H. Sawka ( Sawka Co wyśpiewa opozycja9 wrz 2007, 22:00 — Jarosław Kaczyński wciąż dyryguje polską polityką. Doprowadził do samorozwiązania Sejmu, PiS w ciągu kilku tygodni odrobiło sondażowe straty do Platformy Obywatelskiej, a jego posłowie uwierzyli w wyborcze zwycięstwo. Wszystko to mimo...20Autor:Michał Krzymowski Maskarada przy urnie9 wrz 2007, 22:00 — To jest marzenie, korona, wisienka na torcie – mówi o zwycięstwie w wyborach jeden z liderów Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Oczywiście ma na myśli wybory prezydenckie. Bo choć wkrótce będziemy wybierać...24Autor:Robert Mazurek Scenariusz Kaczyńskiego9 wrz 2007, 22:00 — Nawet jeśli PiS przegra wybory, to je wygra – podwójnie28Autor:Marek Migalski Agent u Rydzyka9 wrz 2007, 22:00 — Zaciekle bronił abp. Stanisława Wielgusa, oskarżanego o współpracę z SB. Od lat atakuje inne media, zarzucając im antypolskość i walkę z Kościołem. Teraz okazuje się, że Jerzy Robert Nowak, czołowy ideolog medialnego koncernu...30 Sądne dni sądów9 wrz 2007, 22:00 — Najniebezpieczniejsi polscy przestępcy, w tym tacy gangsterzy jak Kajtek, Malizna i Wańka, wychodzą na wolność. Dostają milionowe odszkodowania za niesłuszny pobyt w więzieniu. To nie scenariusz filmu sensacyjnego, lecz realna Ostatnia walka Dziada9 wrz 2007, 22:00 — Okrutną zemstę za śmierć syna miał zapowiedzieć Henryk N. ps. Dziad, legendarny boss stołecznego półświatka34Autor:Rafał Pasztelański Czas patriotów9 wrz 2007, 22:00 — Patriotyzm jest jak rasizm". Tym kategorycznym stwierdzeniem „Gazeta Wyborcza" przywitała obchody rocznicy polskiego zwycięstwa nad bolszewizmem 15 sierpnia. Tak jak trzynaście lat wcześniej 50. rocznicę powstania...36Autor:Andrzej Nowak Ryba po polsku - Były Kwaśniewski9 wrz 2007, 22:00 — Trudno jest być byłym, zwłaszcza jeśli gloria związana była jedynie ze stołkiem, wyciągniętym już spod zadka38Autor:Maciej Rybiński Giełda9 wrz 2007, 22:00 — 40 McAdwokat9 wrz 2007, 22:00 — Aż 100 tys. osób udzielających Polakom pomocy prawnej, czyli czterokrotnie więcej niż dziś – to cel, który wyznaczył sobie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Dlatego chce wprowadzić trzystopniowe licencje doradcy prawnego....40 Fuzja roku9 wrz 2007, 22:00 — Nawet 90 mld euro ma wynieść wartość największej w tym roku fuzji francusko-belgijskiego koncernu wielobranżowego Suez oraz francuskiego państwowego koncernu Gaz de France. Nowo powstałe przedsiębiorstwo skupi się na działalności w...40 Skarbniczka ubezpieczeń9 wrz 2007, 22:00 — W ekspresowym tempie Ministerstwo Skarbu Państwa powołało na nowego szefa PZU Annę Rowińską, dotychczasową wiceszefową rady nadzorczej spółki. Zaledwie cztery dni wcześniej stanowisko prezesa stracił Jaromir Netzel, podejrzany o...40 Ulga powierzchniowa9 wrz 2007, 22:00 — Posłowie jednogłośnie przyjęli zapisy o utrzymaniu 7-procentowej stawki VAT na mieszkania o powierzchni do 150 m2 i domy o powierzchni do 300 m2. Dzięki temu kupujący mieszkania i domy od spółdzielni i deweloperów albo budujący je...40 Nuda biurokracji9 wrz 2007, 22:00 — Brytyjscy badacze mają jeszcze jeden argument przeciw biurokracji. Okazało się, że najbardziej sfrustrowane i znudzone pracą są osoby zatrudnione w działach administracyjnych, marketingowych i handlowych. 61 proc. ankietowanych twierdzi,...40 Liderzy transformacji9 wrz 2007, 22:00 — Polska osiągnęła w wyniku transformacji po 1989 r. największy sukces gospodarczy wśród krajów postkomunistycznych (statystyki Turkmenistanu nie są uważane za wiarygodne) – wynika z raportu „Nowa Europa". Mimo to nasz kraj...40 Ryszard Osaczony9 wrz 2007, 22:00 — W archiwum w Cytadeli Warszawskiej znalazły się teczki dotyczące Krauzego, Kulczyka, Solorza, Sołowowa i Karkosika42 Szamani finansów9 wrz 2007, 22:00 — Jeżeli coś brzmi zbyt dobrze, aby było prawdziwe, to prawdopodobnie nie jest prawdziwe" – oto motto specjalnej strony internetowej Forex Fraud („oszustwa rynku forex"). Przygotowała ją Amerykańska Komisja Nadzoru nad...46 Układ krynicki9 wrz 2007, 22:00 — Forum Ekonomiczne w Krynicy – plotki i deptakowe gadanie48 Dziura berlińska9 wrz 2007, 22:00 — Stolica Niemiec ma większe długi niż Polska po Gierku50Autor:Piotr Cywiński Know - How9 wrz 2007, 22:00 — 54 Koci artretyzm9 wrz 2007, 22:00 — Przytulanie kotów podobno uśmierza bóle reumatyczne, tymczasem koty same cierpią na artretyzm. Aż jedna trzecia kociej populacji w wieku ośmiu lat ma bóle stawów. Leczenie komplikuje to, że dolegliwość tę trudno u nich rozpoznać. Nie...54 Ołowiem w Beethovena9 wrz 2007, 22:00 — Do śmierci Ludwiga van Beethovena przyczynił się jego lekarz. Chorego na ołowicę kompozytora leczył okładami zawierającymi ołów. Tak przypuszcza patolog Christian Reiter. Badając próbki włosów artysty, ustalił, że po wizytach...54 Wędrówki świń9 wrz 2007, 22:00 — Najwcześniejsze formy udomowionej świni nie pochodzą z Europy. Archeolodzy z Durham University w Wielkiej Brytanii twierdzą, że świnie przywędrowały ze Środkowego Wschodu z rolnikami epoki kamiennej 6800-4000 lat temu. Dopiero po ich...54 Epidemia nieśmiałości9 wrz 2007, 22:00 — Barbra Streisand nigdy nie pozbyła się tremy. Reżyser James Cameron nie został aktorem, bo nienawidzi publicznych wystąpień. Richard Chamberlain został aktorem, ale tak obawia się oceny innych, że unika spotkań towarzyskich. Z powodu...54 Orgazm omega-39 wrz 2007, 22:00 — Satysfakcję z seksu u kobiet można zwiększyć za pomocą diety. Zawarte w rybach kwasy omega-3 podnoszą poziom dopaminy w mózgu, a to zwiększa pożądanie. Dieta w 40 proc. złożona z ziaren zbóż, owoców i warzyw, w 30 proc. z białka i...54 Migotanie śmierci9 wrz 2007, 22:00 — 54 Życie po wegetacji9 wrz 2007, 22:00 — Można już wybudzać chorych pogrążonych w śpiączce56Autor:Zbigniew Wojtasiński Perfekcjonistki na diecie9 wrz 2007, 22:00 — Na anoreksję nie chorują już jedynie nastolatki i młode kobiety. To zaburzenie odżywiania coraz częściej jest leczone u kobiet po czterdziestce. To nowa i znacznie groźniejsza od poprzedniej fala anoreksji, bo choroba szybciej wycieńcza...64Autor:Monika Florek-Moskal Zabójcza kuracja9 wrz 2007, 22:00 — Sprawdzone od wieków trucizny: arszenik, cyjanek i cykuta, to już odległa przeszłość. Medycyna oferuje nowe możliwości nie tylko lekarzom, ale także przestępcom. Zabójcy próbują sięgać po substancje – równie niezawodne jak...68Autor:Ewa Nieckuła Gen cara9 wrz 2007, 22:00 — Rodzinę ostatniego cara Rosji zamordowano 17 lipca 1918 Landau Boso na Berlin9 wrz 2007, 22:00 — Czerwonoarmiści gwałcili, rabowali i podpalali nie z zemsty na wrogu, lecz odgrywając się na komunizmie74Autor:Wiesław Kot Bez granic9 wrz 2007, 22:00 — 78 Nowy Reagan9 wrz 2007, 22:00 — Fred Thompson, były senator, bardziej znany jako aktor, będzie się starał o prezydenturę w imieniu konserwatystów. Wedle jego sztabu wyborczego, Thompson, kandydat „prawdziwie amerykański", będzie nowym Ronaldem Reaganem. Znany...78 Cytat tygodnia9 wrz 2007, 22:00 — Wiele razy płakałem. Założę się, że jako prezydent uroniłem więcej łez, niż jesteście w stanie policzyć GEORGE W. BUSH w swej biografii pióra Roberta Drapera78 Co ty wiesz o świecie9 wrz 2007, 22:00 — Quiz78 Zjadaczka wołowiny9 wrz 2007, 22:00 — Pierwszy raz od 522 lat strażnikiem Zamku Londyńskiego została kobieta – Moira Cameron. Strażnicy zamku nazywani są beefeaters, czyli zjadacze wołowiny. Nazwę tę zawdzięczają dziennej racji wołowiny, jaką przyznał im...78 Dzień prawdy9 wrz 2007, 22:00 — Benazir Bhutto, była premier Pakistanu, lider opozycji wobec generała Perweza Muszarrafa Zimna wojna była punktem zwrotnym w historii USA, upadek muru berlińskiego – w dziejach Niemiec i Europy. Teraz nadszedł dzień prawdy dla...78 Putinland9 wrz 2007, 22:00 — Cokolwiek Rosjanie wrzucą do urny, zagłosują na ludzi prezydenta80Autor:Grzegorz Ślubowski Wojny brukselskie9 wrz 2007, 22:00 — Europejska polityka zagraniczna nie istnieje. Nic dziwnego – nie wiadomo nawet, kto właściwie jest szefem unijnej dyplomacji: Javier Solana, wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, czy...84Autor:Dominika Ćosić Łowcy nerek9 wrz 2007, 22:00 — Nielegalny handel organami w naszej części świata dopiero zaczyna się rozkręcać88Autor:Agata Jabłońska Rambo z Ziemi Świętej9 wrz 2007, 22:00 — Czarno-białe zdjęcie z dżungli nie jest najwyższej jakości: zmasakrowane ciała ułożone obok siebie tworzą krwawą mozaikę. Na pierwszym planie młody mężczyzna w czapce z czerwoną gwiazdką, z pistoletem maszynowym. Gdy kilka...92Autor:Henryk Szafir Telekrucjaty9 wrz 2007, 22:00 — Pełzający zamach stanu", „przekroczony Rubikon", „faszystowska dyktatura" – nawet z takimi epitetami polska wojna polityczna przypomina jedynie zabawę gumowymi nożami. Prawdziwa krew leje się w Ameryce. Tam...96Autor:Grzegorz Sadowski Pasaż9 wrz 2007, 22:00 — Piękna technologiaBerlińskie targi IFA to największa w Europie wystawa elektroniki użytkowej. W tym roku swoje nowości prezentowało tam ponad 1200 wystawców z 32 krajów. Piękny obraz, piękny dźwięk i piękny wygląd – to klucz do...98 Różaniec w ogniu9 wrz 2007, 22:00 — Polacy pielgrzymują do miejsc świętych po „cud”102 Zaręczone z telewizją9 wrz 2007, 22:00 — W stacjach telewizyjnych trwa bitwa o samotne, zamożne trzydziestolatki. To one tworzą widownię kluczowych seriali – „Tylko miłość" i „Ja wam pokażę!”. Ich bohaterki uczą miliony Polek, jak się ubierać i...106Autor:Agaton Koziński Kilometry misji9 wrz 2007, 22:00 — Państwo Izrael zbudowali absolwenci polskich uniwersytetów108Autor:Szewach Weiss 11 godzin na kulturę9 wrz 2007, 22:00 — Portret po latach Wydawałoby się, że biografia poety, który popełnił samobójstwo w wieku 26 lat, powinna być krótka. Nic z tego. Sięgając do wierszy, listów, protokołów milicyjnych i własnych wspomnień, przyjaciel Rafała...110 Laser9 wrz 2007, 22:00 — 110 Premier z Biskupina9 wrz 2007, 22:00 — „Ekipa” nie jest pierwszym serialem o polskiej polityce, bo o niej nie ma tam nic112Autor:Wiesław Kot Krótko po Wolsku - Przebierańcy9 wrz 2007, 22:00 — Nadeszły trudne czasy dla przebierańców. Do niedawna kaci spokojnie przebierali się w stroje ofiar, dranie drapowały się na autorytety, a złodzieje obsadzali w roli sprawiedliwych. Dziś wahadło poleciało w drugą stronę –...112Autor:Marcin Wolski Pieśni kasy9 wrz 2007, 22:00 — Chcesz zostać gwiazdą? Szastaj forsą!114Autor:Robert Leszczyński Gnój na sprzedaż9 wrz 2007, 22:00 — Chcesz zarobić na literaturze? Wydawaj na Zachodzie118Autor:Michał Zygmunt Wencel gordyjski - Moda i wolność9 wrz 2007, 22:00 — Wiarygodność Geremka i Kwaśniewskiego wzrosłaby, gdyby wystąpili w bluzkach odsłaniających pępek120Autor:Wojciech Wencel Ueorgan Ludu9 wrz 2007, 22:00 — Liczna grupa pedofilów w Sejmie. *** Kaczmarek, Kornatowski i Marzec, to, jak na gliniarzy, zupełne neptki, nawet nie potrafią mówić szyfrem, kakurkawa.*** Vaszek pod wpływem Jana, Jasia czy Adama? To wszystko w najnowszym wydaniu UeoL. Wejdź -...121 Skibą w mur - Świszczypała potrafi9 wrz 2007, 22:00 — Ani się obejrzymy, a światowe gwiazdy będą miały kochanków o imionach Zdzisiek, Rysio czy Tadzio122Autor:Krzysztof Skiba Wyciągać wnioski to cnota. Oto dwaj uczniowie Jezusa tego samego dnia, w pierwszy dzień tygodnia, byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy, Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi.
(według S. J. Rolek) Niedaleko od Krakowa, oj!Tam, gdzie góra jest zamkowa, oj!Stoi kościół murowany, oj!A w nim okna, drzwi i ściany, ,oj!Był to dziad cudownik wielki ,ojkiedy patrzał na te belki, ojzamiast śtyrech widziol osim, łojA lud cały dziwowoł się, łoj!Stał się cud pewnego razu, oj!Przemówił dziad do obrazu, oj!A obraz doń ani słowa, oj!Taka była ich rozmowa, oj...(Żyd stał?) w sercu zasmucony, oj... goda do biskupa, ojKiedy biskup som, jak głowa (apud), oj (występowały także i takie zwrotki) Był tam dziad cudownik wielki ,ojco w suficie liczył belki ojzamiast śtyrech zliczył losim, łojI ten cud po świecie głosił, ojSame dzwony tam dzwoniły, oj!Gdy dziad ciągnął z całej siły, oj!Same drzwi się otwierały, oj!Gdy się baby mocno pchały, oj!Różne rzeczy mówią ludzie, ojże tam ciągle cud na cudzie oj,za to kościół się bogaci, ojbo za cuda ludek płaci, ojWielkie cuda się tam działy, ojojcom brzuchy urastały , ojA ludziska z całej siłyróznr rzeczy im znosiły, ojRaz zakrystian z organistą, ojżarli kluski za zakrystią, ojżarli kluski z jednej miski, ojpoparzyli sobie pyski, ojA wikary z bakałarzem, ojżarli kaszę za ołtarzem, ojbez widelca i bez łyżki, ojpoparzyli sobie pyski, ojRudy dziadek, ruda babka, ojrudy ojciec ruda matka, oji ja także rudy byłem , oji sie z rudą ożeniłem, ojRudy ksiądz nam ślubu dawał, ojrusy organista spiwał, ojpotem coś się urodziło , ojTyż, cholera, rude było, ojOd Krakowa do Berlina, oj !Diabeł gonił cepelina, oj !A w tym pędzie pękła lina, oj !diabli wzięli cepelina, o jo jo joj !(i wiele, wiele innych) Tekst od Zenka. Legenda: inc, incipit - incipit - z braku informacji o tytule pozostaje cytat, fragment tekstu z utworu abc (?) - text poprzedzający (?) jest mało czytelny (przepisywanie ze słuchu) abc ... def - text jest nieczytelny (przepisywanie ze słuchu) abc/def - text przed i po znaku / występuje zamiennie abc (abc) - wyraz lub zwrot wymagający opisu, komentarza (abc) - didaskalia lub głupie komentarze kierownika
Gadał dziad do obrazu, (a) obraz do niego ani razu Gadał dziad do obrazu, (a) obraz ani razu Gadał dziad do obrazu ktoś gada jak potłuczony ktoś ma coś do powiedzenia ktoś ma coś do gadania ktoś mówi jak do ściany ktoś gada jak do słupa ktoś gada jak do ściany szkoda słów szkoda gadać
Od kilku lat na początku czerwca zostawiałem na kilka dni Igorodzinę i ruszałem na spotkanie z innymi miłośnikami PowerShella do Hanoweru, gdzie organizowana była PowerShell Conference Europe. Kilka dni wypełnionych sesjami technicznymi, rozmowami w kuluarach i „tradycyjną” imprezą w hanowerskim zoo. Co roku był to czas, gdy mogłem się nieco „zresetować”, spotkać dawno niewidzianych znajomych i przyjaciół i co było dla mnie szalenie ważne: podzielić się wiedzą z uczestnikami w kilku uprzednio przygotowanych sesjach. W tym roku było inaczej. Zeszły rok to wiele okazji, by wystąpić przed żywą publicznością: Wrocław, Amsterdam, Paryż. Oczywiście, nie mogło zabraknąć kilku sesji w Hanowerze. I tak po roku, w którym występowałem chyba najczęściej przyszedł rok obecny, w którym być może „na żywo” nie uda się wystąpić ani razu… W przeszłości również zdarzało mi się prowadzić sesje „zdalnie”. Czy to dla znajomych „zza wielkiej wody”, czy dla zawsze bliskiej memu sercu Warszawskiej Grupy Użytkowników i Specjalistów Windows (WGUiSW). Wtedy jednak był to wybór, obecnie jedyna dostępna opcja. Jedno jest pewne: sesje tego typu mają dziwną dynamikę… Brak kontaktu wzrokowego ze słuchaczami, brak możliwości obserwowania reakcji na mniej lub bardziej udane żarty, brak możliwości sprawdzenia, czy publiczność nie „wyłączyła się” z powodu zbyt skomplikowanego opisywania tematu. Nawet najprostszy „myk” z pytaniem wymagającym jedynie podniesienia ręki, dzięki któremu „żywą” publiczność można do pewnego stopnia „obudzić” nie ma tu zastosowania. Ot, gadał dziad do obrazu… I gdy sądziłem, że nic gorszego spotkać mniej już nie może, przyszła informacja o sposobie „prowadzenia sesji” na tegorocznej konferencji. Owszem, zaplanowano kilka paneli dyskusyjnych „na żywo”, ale same sesje techniczne należało nagrać. Z deszczu pod rynnę… Nie dość, że gadał dziad do obrazu, to jeszcze świadomość, że obraz będzie można później pociąć, poprawić, edytować sprawiła, że towarzysząca w trakcie normalnych sesji mobilizacja nigdy nie przyszła… Dodatkowo nagrywać musiałem o porach absolutnie nieludzkich: „na żywo” na pewne zakłócenia (jak Okruszek ładujący się mi na kolana) można przymknąć oko. Przy sesji nagrywanej trudno takie „bonusy” zaakceptować. Efekt? Pół biedy, gdy sesja przećwiczona wielokrotnie. Nagranie przebiegło bez większych przygód, edytowania było niewiele, dodatkowo udało się ukończyć na długo przed ostatecznym terminem. Gorzej z sesją „premierową”. Powtórki, przerwy, wyszukiwanie miejsc, gdzie można „ciachnąć”. Dodatkowo po raz kolejny dostałem „po łapach” za mą miłość do robienia rzeczy „na ostatnią chwilę”. Ostateczny termin zastał mnie „w proszku”, sesję nagrywałem więc długo po tym, jak w domu ucichły nawet zegary. Ostatecznie nagranie (na me ucho) wyszło stanowczo za cicho… ale nie było już czasu, by to poprawić. Humor poprawił mi się dopiero po obejrzeniu nagrań kolegów i koleżanek. A to fragment, gdzie edytor zapomniał „ciachnąć” i dwie damy dyskutują o trudnościach nagrywania i cieszą się, że to później będzie można wyciąć. Cóż z tego, że można, jak czasem zabraknie czasu lub zwyczajnie pamięć zawiedzie? Innym razem krótkie „i stop – tu będzie krótka przerwa, by łatwiej było wyciąć”. Może i było łatwiej, ale znów, gdzieś umknęła konieczność edycji tego fragmentu. Głośność też dość losowa: raz za cicho, raz głośniczki aż pyrkają, niezdolne udźwignąć natężenie dźwięków. I gdy emocje już upadły, błędy popełnione zostały dostrzeżone i pożałowane a sesje obejrzane (lub nie) przyszła pora na wspomniane panele. Dziwnie było ujrzeć te same twarze, które widywałem niemal rokrocznie tym razem jedynie w galerii Zooma. Włosy, podobnie jak moje, wyrosłe ponad miarę. Brody u osób przeważnie gładko ogolonych. Dziwne wnętrza lub jeszcze dziwniejsze „wirtualne tła” (swoją drogą, dość przydatna funkcjonalność, jeśli za nami akurat suszy się bielizna, bądź panuje przytłaczający chaos domowych pieleszy). To co mnie osobiście zabolało, to świadomość, że na kolejną okazję spotkania przyjdzie znów czekać cały rok. A co jeśli za rok sytuacja nie ulegnie poprawie…? Z częścią uczestników mogę spotkać się dość łatwo. Bywają w Holandii czy wręcz mieszkają tu i pracują. Ale wielu osób nie spotkam w innych okolicznościach. Choć konferencja z nazwy jest europejska, to przyjeżdżają na nią moi znajomi i przyjaciele z Australii, Indii, Stanów Zjednoczonych, Kanady. Jedyny pretekst, by spotkać się z nimi osobiście to właśnie konferencje tego typu. A może właśnie teraz jest moment, by to zmienić? Może właśnie teraz warto zbliżyć się do tych, którzy zawsze są nam odlegli, bo nagle wszyscy stali się niemal tak samo dalecy przez konieczność izolacji, przez przymusowe oddalenia nawet od osób, które do niedawna widywałem codziennie? Były i takie przypadki: przez całą sytuację mogłem wirtualnie wybrać się na spotkanie WGUiSW i uczestniczyć w nim tak samo jak pozostali uczestnicy. Nie było rozróżnienia na tych, co w sali i tych, co zdalnie – bo wszyscy byli zdalnie. Teraz mogę wystąpić i we Wrocławiu, i w Paryżu i w Hanowerze. Lub, jak to pięknie ujęli organizatorzy PowerShell Conference Europe w szablonie prezentacji: w Internecie, czyli na całym świecie.
Odtąd wam odsługiwać będzie. I gąsków popilnuje i owieczki oganiał będzie i jak się jeden albo drugi schlasz — chudoby i dobytku stróżem będzie a przyjacielem. Ino go szanujta i krzywdy mu nie czyńcie. I odszedł Pan Jezus we świat tyli. A obejrzy się — Burek siedzi tam, gdzie go obronił.
Tekst piosenki: Słowa: Jarosław ("Królik") Zajączkowski Muzyka: trad. Ref.: Gadał jeden dziad i drugi dziad, Że wybudują nam solidny jacht. Dłubią przy nim już czterdzieści lat, A my pływamy tratwą. Żagla pół i masztu pół, Do beczki przywiązany stół. Hej, klepek pięć i wielka chęć, Tak płynie nasza tratwa. Raz jeden gość powiedział tak: "Ten kurs nie w tą - nam trzeba tam." I tak już żeglujemy wspak Tą naszą dziwną tratwą. A drugi gość wymyślił znów, By zrobić rufę tam, gdzie dziób I odtąd nie płyniemy w przód, Lecz w kółko kręcim tratwą. Mijają nas - cóż, zdarza się - Dłubanki z afrykańskich rzek. Patrz - chińska dżonka zbliża się, A my spokojnie tratwą. Z puszki od konserw mamy miecz, W beczce na wpół solony śledź, Jakiś sznur zwieszony w dół, To nasza dumna tratwa. Niejeden już nas porwał sztorm, Niejeden wicher w żagle dął, Niejeden maszt pod falą trzasł I kołysało tratwą.
My jego później bardzo lekko poślemy do domu i będziemy mieli na drugi dzień, dwa, jeden”. I tak oni zrobili. To Saul Wahl Katzenellenbogen był polski król przez jeden dzień, czy dwa dni. Saul Wahl Katzenellenbogen. To jest cała taka historia, jak go wybrali na jeden dzień na króla Polski. I on jest jako polski król na jeden dzień. Pisałam już o księgarnianym Dziadzie, dzisiaj będzie inny dziad - autobusowy. Wychodzi na to, że zarówno tak temat dziadów jak i komunikacji miejskiej powraca - być może nie bez powodu. Wkurwiłam się. W autobusie trzy wolne miejsca, a tu wsiada dziad, staje nad młodą dziewczyną i rozpoczyna seans chrząkania, mający na celu wypłoszenie dziewczyny z siedzenia. Dziewczyna ma słuchawki na uszach i dziada w dupie, słusznie zresztą - bo przecież te trzy wolne miejsca, i to zaraz obok. Za moment do dziada przyłącza się drugi dziad i oba dziady zaczynają pluć jadem i pałać ogólnie pojętą nienawiścią do całej ludzkości. Bo młodzież niewychowana, bo brak szacunku dla starszych, bo "za naszych czasów", bo sratatata. Nic niezwykłego w sumie, scenka autobusowa jakich wiele. Ale oto widzę, że pierwszy dziad ma na piersi naklejkę, na naklejce obrazek, na obrazku płód, pod płodem napis "ratuj mnie", a pod napisem drugi napis, coś tam coś tam stop aborcji. I w tym momencie budzi się moja wkurwiona wewnętrzna feministka. Bo raz, że oczywiście, jeśli ktoś ma coś do powiedzenia w kwestii ciała kobiety to są to przecież starzy ludzie, księża i wszyscy inni, którzy takie ciało mogą sobie co najwyżej pooglądać na obrazkach. Bo dwa, że człowiek jest ważny i trzeba mu pomóc - ale tylko wtedy, kiedy ma formę płodu, bo gdy to stadium mija to staje się "niewychowaną młodzieżą bez szacunku", a na tę, jak powszechnie wiadomo, można do woli pluć i mieszać ją z błotem, wszak ma prawa znacznie mniejsze od takiego płodu i w zasadzie to w ogóle nie należy jej rozpatrywać w kategorii człowieka. Trzy, że może jestem niesprawiedliwa, ale wkurwiona wewnętrzna feministka czasem ma prawo: otóż wyobraziłam sobie, że do autobusu wchodzi kobieta w ciąży. I co, dziad powie "niech pani usiądzie, ja postoję"? Czy dziad się przejmie, że w rzeczoną kobietę opakowany jest płód, do ratowania którego dziad ma taki zapał? Bo coś mi się widzi, że dziad raczej na taką kobietę napluje kwasem i zwyzywa ją od niewychowanych, a do tego może jeszcze i od kurew, no bo obrączka to gdzie? Hiperbolizuję odrobinę, ale co tam, wkurwiona wewnętrzna feministka czasem może. .